niedziela, 20 września 2015

Podejrzani

Skąd ten zapał u społeczników? Tyle pracują. Poświęcają się. Aktywność kosztuje ich wiele czasu. Pełnią funkcje w różnych organizacjach, stowarzyszeniach. Niekiedy przez kilka np. czteroletnich kadencji. 
Nigdy nie brakuje im energii. Bywa, iż wyraźnie widać, że prezes czy sekretarz albo - bardzo aktywny "szeregowy" członek jest naprawdę dociążony robotą. Kto bliżej się zetknął z biurokracją, wie, że "papierki" są bardzo "zachłanne" na wolne  (i niewolne) nasze godziny, dni. 
Działacze mówią, że pracują dla ludzi. Powiedzmy, mieszkańcy miasta, wsi, "<<zaczepiają>> nas na ulicy, w sklepie i zwracają uwagę na jakieś problemy. Kto by chciał tym się zająć?" - można usłyszeć. W każdym skupisku ludzi takie "nawiedzone" osoby są - chętne do przyjmowania na siebie nowych obowiązków. 
Łatwo spotkać się z nieco dziwnym uzasadnieniem tej proobywatelskiej postawy. Że oni (ci nadzwyczajni) mają w tym swój interes; iż niby bez wynagrodzenia... Środowiskowy aktywista powiada: "Po prostu lubię to robić". 
Nagabywani samorządowcy rozumieją... Coś w tym jest. Nie dzieje się jednakowoż tak, że właśnie, wyłącznie, działacz szuka przyjemności. Gdyby tak było, że prezes z pełnionej funkcji wyciąga dużo satysfakcji, to dla niego - uznanie. 
Sam czerpie radość i uszczęśliwia innych... Przecież to wspaniale, gdy ludzie czynią coś dobrego i tym dobrem obdarzają bliźnich. 
Na koniec pytanie: Zebranie czy akcja poprawienia, wspólnymi siłami, kawałka lokalnej drogi jest najbardziej potrzebna społecznikowi? Jeżeli on z podziurawionej jezdni nie korzysta, ponieważ mieszka przy głównej asfaltówce. Czasem - oceniając czyjeś postępowanie, niesprawiedliwie rzucamy cień na kogoś, kto na to nie zasługuje.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz