Nie odczuwam potrzeby własności. Do szczęścia nie jest mi konieczne posiadanie na przykład swojego samochodu. W zupełności wystarczyłoby mi auto wypożyczone. Istotne, żebym mógł gdzieś dojechać, w odpowiednim czasie, załatwić sprawę. Podobnie z mieszkaniem. Niezupełnie rozumiem szaloną dążność do gromadzenia milionów dolarów, do kupowania... Czy gdyby moje konta załadowane były takimi sumami pieniędzy, myślałbym, na podobnym, co teraz, poziomie?
W telewizji ciągle ci sami rozmówcy, komentatorzy. Są tam na etatach, półetatach, umowach jakichś? Nie chcę przez to powiedzieć, że ci oceniający ważne wydarzenia robią to źle, niefachowo. Idzie m.in. o higienę umysłową telewidzów. A może nie mam racji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz