Codziennie odwiedzam bibliotekę publiczną. Moją uwagę zwróciło to, że sporo czytelników przychodzi z torbami wypełnionymi grubymi tomiskami. Sam należę do zwolenników książek cieńszych, około sto, góra dwieście stron. Miło jest wcześniej zaliczyć kolejną pozycję. Coś najważniejszego można zakomunikować i na kilku, kilkudziesięciu stronach. Zapytałem, skąd upodobanie do kilkusetstronicowych dzieł. Odpowiedź natychmiastowa, prawie chóralna. "Co byśmy z czasem robili?" Dopowiedziałem: A telewizja... Ktoś stwierdził: Książka jest głębsza niż telewizor. Inni przytaknęli. Po paru chwilach spostrzegłem, że rozmawiam z osobami bezrobotnymi i emerytami.
Pomyślałem, że warto jednak pisać, choćby po to, że ktoś książkę obejrzy, parę zdań przeczyta, może nawet sięgnie w głąb rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz