Karetka ratująca ciężko chorą osobę "błąkała się" po mieście, między szpitalami (odległość do sąsiedniej placówki - około 150 metrów). Jeżdżenie, w sumie, z dalszymi trasami - dwie godziny. Pacjent nie przeżył. Dyspozytor pogotowia trzymał się procedur. Nie chciał podejmować decyzji ryzykownych. Gdyby... Pewnie zaraz zwolnienie z pracy. Że by postąpił trochę "krzywo" według prawa, ale zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, pewnie nie poszłoby na jego korzyść, delikatnie mówiąc.
Czy zaraz konieczne są nowe przepisy? Kto wie, czy nie wystarczyłoby - w sytuacjach dramatycznych - zrobić użytek, właśnie, ze zdrowego rozsądku?
Więcej administracyjnej elastyczności, więcej etyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz