środa, 29 stycznia 2014
Słabości służby zdrowia
Media dużo uwagi poświęcają niedomogom służby zdrowia. Lekarze, niektórzy, są przemęczeni pracą w kilku miejscach. Nieraz brakuje czasu na elementarny sen. Wiadomo - chcą zarobić. Jeśli są ku temu warunki... O podnoszeniu kwalifikacji jak tu mówić? W kontaktach z pacjentami łatwo o irytację. Dla pacjenta wizyta w szpitalu to wydarzenie epokowe. To samo wydzarzenie dla doktora jest epizodem. Media z tego mają nośne, nie takie trudne, opłacalne ze wszech miar tematy. Ludzie się interesują pracą lekarzy. Za chwilę sami może... Nie jest im obojętne, kto czuwa nad ich zdrowiem. Szkoda, że nie wszyscy lekarze doceniają szacunek, jakim są darzeni przez społeczeństwo.
wtorek, 28 stycznia 2014
Widmo wolności
Prawdopodobnie 11 lutego, po 25 latach więzienia, na wolność wyjdzie groźny przestępca Mariusz Trynkiewicz. W kraju popłoch. Wszystkie służby związane z bezpieczeństwem są w pogotowiu. Media często emanują rozpaczą i mściwością. Z perspektywy społecznego zainteresowania widać, że to człowiek wielki. Popularnością kto się może z nim równać?
Na przykład twórca, doświadczony wychowawca, działacz społeczny, autor tysięcy tekstów o edukacji, kulturze - kogo obchodzi? Większość gazet i czasopism, za takie publikacje nie płaci honorariów. Można to zrozumieć. Nie starczyłoby środków na monitorowanie przestępców.
Na przykład twórca, doświadczony wychowawca, działacz społeczny, autor tysięcy tekstów o edukacji, kulturze - kogo obchodzi? Większość gazet i czasopism, za takie publikacje nie płaci honorariów. Można to zrozumieć. Nie starczyłoby środków na monitorowanie przestępców.
poniedziałek, 27 stycznia 2014
Stosunek do problemu Ukrainy
Niestety. Na razie smutnawo. Niektórzy nasi politycy zachowują się po mentorsku. Uważają, że są powołani do udzielania rad sąsiadom. Rzecz kuriozalna: kłócą się o wpływy na barykadach Kijowa. Niejeden z nas odkrywa w sobie duszę wielkomocarstwową. I ta dość często spotykana megalomania...
sobota, 25 stycznia 2014
Nadzieja
Nareszcie pozytywne sygnały z Ukrainy. Spotkanie prezydenta z liderami opozycji, przedstawcielami protestujących. Pierwszy plan podzielenia się władzą na górze. Wygląda na to, że uda się zapobiec siłowej, krwawej konfrontacji na szerszą skalę. Od iskry blisko do pożaru. To by oznaczało, iż jako gatunek mądrzejemy.
piątek, 24 stycznia 2014
Pozbierane na polu codzienności
Kolejny plus dla papieża Franciszka. Parę dni temu zaapelował do mediów publicznych o należyty poziom etyczny i poczucie odpowiedzialności.
Hierarchowie polskiego Kościoła próbują, jak się zdaje, wdrażać do praktyki duszpasterskiej nowe nauczanie, promieniujące wyraziście z Watykanu, bardziej otwarte na społeczeństwo.
Nowa jakość kontaktu między Caritasem i Owsiakiem. Deklaracje - że wymienione wyżej instytucje, służące temu samemu celowi, nie będą ze sobą rywalizować.
Nietuzinkowa sprawa. 9-latek został "obdarowany" długiem wynoszącym 18 tysięcy złotych.
Kwestia paranoiczna. Ale to zgodne z prawem. Może się zdarzyć i tak, że ktoś jest dłużnikiem od lat i nie wie o tym.
Żeby takich absurdalnych przypadków uniknąć, stosowne, głośne działania podjęły na forum publicznym, wystąpieniami swoich aktywnych członków, dwa ugrupowania polityczne: Beata Kempa (SP) i Dariusz Joński (SLD). Idzie o zmiany w prawie spadkowym.
Na Ukrainie ciągle bardzo niespokojnie. Istnieje groźba wojny domowej.
Czy w dostatecznym stopniu i odpowiedni politycy mają świadomość tragedii, jaka wisi nad tym krajem? Czy rozsądnym jest myślenie, iż klimat i skutki konfliktów między Ukraińcami nie odbiją się bolesnym echem w innych państwach?
Hierarchowie polskiego Kościoła próbują, jak się zdaje, wdrażać do praktyki duszpasterskiej nowe nauczanie, promieniujące wyraziście z Watykanu, bardziej otwarte na społeczeństwo.
Nowa jakość kontaktu między Caritasem i Owsiakiem. Deklaracje - że wymienione wyżej instytucje, służące temu samemu celowi, nie będą ze sobą rywalizować.
Nietuzinkowa sprawa. 9-latek został "obdarowany" długiem wynoszącym 18 tysięcy złotych.
Kwestia paranoiczna. Ale to zgodne z prawem. Może się zdarzyć i tak, że ktoś jest dłużnikiem od lat i nie wie o tym.
Żeby takich absurdalnych przypadków uniknąć, stosowne, głośne działania podjęły na forum publicznym, wystąpieniami swoich aktywnych członków, dwa ugrupowania polityczne: Beata Kempa (SP) i Dariusz Joński (SLD). Idzie o zmiany w prawie spadkowym.
Na Ukrainie ciągle bardzo niespokojnie. Istnieje groźba wojny domowej.
Czy w dostatecznym stopniu i odpowiedni politycy mają świadomość tragedii, jaka wisi nad tym krajem? Czy rozsądnym jest myślenie, iż klimat i skutki konfliktów między Ukraińcami nie odbiją się bolesnym echem w innych państwach?
sobota, 18 stycznia 2014
Spekulacje
Dziwny stosunek do rodziny
Władze oczekują, zachęcają, żeby dużo dzieci. Podobnie w kościele. A jak się już urodzą, kilkoro ich, kiedy dorastają, w wielu przypadkach doznają biedy. Cała rodzina... Gdy nie ma pieniędzy, wtedy niezgoda, awantury, akty przemocy. Rodzice (czy jedno z nich) są niezaradni - słychać od pracowników administracji. Warunki bytowe i mieszkaniowe - fatalne. Nawet dużo mądrych, współczujących słów - nie mają czarodziejskiej mocy wytworzenia banknotów i uregulowania podstawowych rachunków mieszkaniowych. Specjalnie do tego powołani badają sytuację. Orzekają. Jakby za karę, rodzicom - przewieźć maleństwa do domu dziecka albo izolując rodzeństwo - do dwóch domów dziecka... Ojca. matkę - najpierw przed oblicze sądu, potem pod pręgierz opinii publicznej.
Czy idzie przede wszystkim o to, by maleństwo przyszło na świat? Potem może je ktoś wychowa, wedle jakichś potrzeb...
Buntowanie gminu
Co i rusz pojawia się wiadomość, najczęściej w telewizji, że wieś - albo kilka wsi - chcą się odłączyć od gminy i pragną mieć małą, lecz własną jednostkę administracyjną. Prości ludzie wierzą, że jak władze wezmą w swoje ręce...
Przed wyborami - dobrze. Na dole ludzie mają się czym zająć... Góra władzy - w porządku.
Władze oczekują, zachęcają, żeby dużo dzieci. Podobnie w kościele. A jak się już urodzą, kilkoro ich, kiedy dorastają, w wielu przypadkach doznają biedy. Cała rodzina... Gdy nie ma pieniędzy, wtedy niezgoda, awantury, akty przemocy. Rodzice (czy jedno z nich) są niezaradni - słychać od pracowników administracji. Warunki bytowe i mieszkaniowe - fatalne. Nawet dużo mądrych, współczujących słów - nie mają czarodziejskiej mocy wytworzenia banknotów i uregulowania podstawowych rachunków mieszkaniowych. Specjalnie do tego powołani badają sytuację. Orzekają. Jakby za karę, rodzicom - przewieźć maleństwa do domu dziecka albo izolując rodzeństwo - do dwóch domów dziecka... Ojca. matkę - najpierw przed oblicze sądu, potem pod pręgierz opinii publicznej.
Czy idzie przede wszystkim o to, by maleństwo przyszło na świat? Potem może je ktoś wychowa, wedle jakichś potrzeb...
Buntowanie gminu
Co i rusz pojawia się wiadomość, najczęściej w telewizji, że wieś - albo kilka wsi - chcą się odłączyć od gminy i pragną mieć małą, lecz własną jednostkę administracyjną. Prości ludzie wierzą, że jak władze wezmą w swoje ręce...
Przed wyborami - dobrze. Na dole ludzie mają się czym zająć... Góra władzy - w porządku.
środa, 15 stycznia 2014
Nasi zabłysnęli
Brytyjski premier David Cameron - jak wiadomo - bez przesadnej sympatii wypowiedział się o Polakach, którzy przyjechali do jego kraju za pracą.
Nasi europosłowie - nie od parady. W Parlamencie Europejskim upomnieli się o dobre imię rodaków. Głos zabrali m.in.: europoseł Jacek Protasiewicz (PO), europoseł Marek Migalski (PR).
Nasi perorowali tak przekonująco, że aż się na tym międzynarodowym forum pokłócili.
.
Nasi europosłowie - nie od parady. W Parlamencie Europejskim upomnieli się o dobre imię rodaków. Głos zabrali m.in.: europoseł Jacek Protasiewicz (PO), europoseł Marek Migalski (PR).
Nasi perorowali tak przekonująco, że aż się na tym międzynarodowym forum pokłócili.
.
wtorek, 14 stycznia 2014
Przygnębiające
Telewizja znów zaserwowała danie... Proponowane było przez wszystkie stacje. Dziewczynka 2,5- letnia , na około półtorej godziny pozostawiona bez opieki. Nie było tu jednak beztroski. . Żeby było bezpiecznie, matka maleństwo przywiązała paskiem do futryny drzwi. Dziewczynka jest niepełnosprawna. Matka z trójką kilkulatków poszła po niezbędne zakupy do miasta. Nie wiedziała, co zrobić z dzieckiem. Matka sama wychowuje maleństwa. Cała piątka utrzymuje się z pomocy MOPS. Mąż zmarł przed czterema miesiącami. Zmęczonej, smutnej kobiecie grozi rozprawa sądowa. Niektórzy prawi, syci ludzie mówią o odizolowaniu dzieci...
poniedziałek, 13 stycznia 2014
NOTATKI Z KRAJU SZCZĘŚLIWOŚCI
K o n t r o l e
Zaskoczyło mnie serdeczne niemal traktowanie kontroli. Chyba wszystkich kontroli. U nas sprawdzanie czegoś w instytucji, przedsiębiorstwie odbierane jest z reguły jak tornado. Oni natomiast czekają na kontrolę, niczym na swego rodzaju zbawienie. Raczej obce im są tasiemcowe sprawozdania z zaleceniami. Inspekcje w dokumentach, niezbyt obfitych, zostawiają głównie dowody uznania, opinie pozytywne. Osoby kierujące różnymi placówkami - i przed, i po kontroli - śpią spokojnie. Jak ludzie uczciwi. Może to i w jakiejś części zasługa komputerów, które "z natury" pracują bardzo sumiennie i niejako pilnują trochę ludzi nimi kierujących. Liczą, mierzą i zapisują dokładnie; a człowieka... - gdyby..., byłoby wstyd przed tymi solidnymi maszynami. Refleksja trochę obok niniejszego materiału. Wychodzi na to, że maszyna (wprawdzie sprytnie skonstruowana, wyjątkowo "mądra") jest solidniejszym współpracownikiem niż człowiek. Na naszych oczach dzieje się coś niesamowitego... Idziemy tą samą drogą, tylko nieco później. U nich wyraźnie liczy się też "ideologia". Kontrola jest nie po to, żeby kogoś zaskoczyć, zniszczyć, dokuczyć mu, lecz po to, by ocenić funkcjonowanie przedsiębiorstwa, urzędu i wspólnie zastanowić się, jakie środki zastosować, aby osiągać lepszą efektywność. Nam jeszcze do takiej atmosfery dość daleko.
To był ostatni fragment książki "Notatki z kraju szczęśliwości".
D z i ę k u j ę .
Zaskoczyło mnie serdeczne niemal traktowanie kontroli. Chyba wszystkich kontroli. U nas sprawdzanie czegoś w instytucji, przedsiębiorstwie odbierane jest z reguły jak tornado. Oni natomiast czekają na kontrolę, niczym na swego rodzaju zbawienie. Raczej obce im są tasiemcowe sprawozdania z zaleceniami. Inspekcje w dokumentach, niezbyt obfitych, zostawiają głównie dowody uznania, opinie pozytywne. Osoby kierujące różnymi placówkami - i przed, i po kontroli - śpią spokojnie. Jak ludzie uczciwi. Może to i w jakiejś części zasługa komputerów, które "z natury" pracują bardzo sumiennie i niejako pilnują trochę ludzi nimi kierujących. Liczą, mierzą i zapisują dokładnie; a człowieka... - gdyby..., byłoby wstyd przed tymi solidnymi maszynami. Refleksja trochę obok niniejszego materiału. Wychodzi na to, że maszyna (wprawdzie sprytnie skonstruowana, wyjątkowo "mądra") jest solidniejszym współpracownikiem niż człowiek. Na naszych oczach dzieje się coś niesamowitego... Idziemy tą samą drogą, tylko nieco później. U nich wyraźnie liczy się też "ideologia". Kontrola jest nie po to, żeby kogoś zaskoczyć, zniszczyć, dokuczyć mu, lecz po to, by ocenić funkcjonowanie przedsiębiorstwa, urzędu i wspólnie zastanowić się, jakie środki zastosować, aby osiągać lepszą efektywność. Nam jeszcze do takiej atmosfery dość daleko.
To był ostatni fragment książki "Notatki z kraju szczęśliwości".
D z i ę k u j ę .
niedziela, 12 stycznia 2014
NOTATKI Z KRAJU SZCZĘŚLIWOŚCI
C e n z u r a
Oczywiście i tam funkcjonuje, acz się tak nie nazywa i wyznaczoną jej rolę, bardzo pozytywną, wypełnia w innym stylu, w lepszych ogólnie warunkach. Swe źródło ma w edukacji - szkolnej i w wychowaniu rodzinnym.Młody człowiek, od najwcześniejszego dzieciństwa jest trenowany w wyrabianiu w sobie poczucia przyzwoitości, wewnętrznej dyscypliny. Ma orientację, co można publikować, a co nie uchodzi, bo szkodziloby państwu albo przynosiło ból jednostce czy grupie ludzi. Intelektualne hamulce, ograniczniki działają już w fazie powstawania utworu, dzieła sztuki. Po naszemu byśmy powiedzieli - swoje robi autocenzura, ale inaczej motywowana, z bardziej optymistycznym wydźwiękiem. Jest w zasadzie powszechnie akceptowana. Bierze się z kultury, też tej osobistej. Czymże jest cenzura? Instrumentem ochrony istniejącego systemu społeczno-politycznego. Skoro ów system nie stanowi uciążliwej dolegliwości...
W ł a s n o ś ć
Prawo własności u Dziwlandów ważne jest, ale nie stanowi takiej świętości jak u nas. Tam nie mogłoby być przeszkodą w budowaniu autostrady, wyciągu narciarskiego czy nowej ulicy. Jasne - wypłaca się godziwe (lecz nie horrendalne) odszkodowanie. Urządzanie jednak na tę okoliczność sporów sądowych albo wielodniowych manifestacji nie wchodzi w rachubę. W świadomości obywateli tkwi przekonanie, iż - ostatecznie - najpierw liczy się interes ogólnospołeczny. Ten bowiem decyduje o "pomyślnościach"
indywidualnych.
Nieznane są tam historie tego rodaju, że "twardosumienny" prywatny właściciel kamienicy w krótkim terminie, bez żadnych "łagodzących" warunków eksmituje "zbędne mu" rodziny pod gołe niebo. Na takie drastyczne rozwiązania nie pozwala ich prawo. Przejmujące sceny znane nam z życia i reportaży są możliwe, gdy państwo na to pozwala swoim prawem własnościowo-lokalowym. Stąd głównie buiorą się dramaty biednych użytkowników mieszkań domów odzyskanych lub kupionych.
D o m o w e "r o b o t y"
W wykorzystywaniu postępu nauki i techniki Dziwlandowie są "bezwzględni". Na przykład w mieszkaniach korzystają z usług specjalnych urządzeń, które, w sumie, potrafią człowieka zastąpić niemal całkowicie w prowadzeniu prac porządkowych. Dwa, trzy takowe "stworzenia", wieloczynnościowe, poruszają się po domu i odkurzają, myją podłogi, wykładziny. Wykonują niemal wszelkie czynności w kuchni. Nasza zmywarka wydaje się czymś zupełnie prostym. Gospodyni siedzi w fotelu, jak przed telewizorem, "pilotem"tylko zleca zadania, sprawdza ich wykonanie. Człowiek samotny nie czuje się tak bardzo wyizolowany, bo oprócz niego są jeszcze obok jakieś "istoty żywe".
Następny fragment książki, ostatni - jutro, o kontrolach.
Z a p r a s z a m .
Oczywiście i tam funkcjonuje, acz się tak nie nazywa i wyznaczoną jej rolę, bardzo pozytywną, wypełnia w innym stylu, w lepszych ogólnie warunkach. Swe źródło ma w edukacji - szkolnej i w wychowaniu rodzinnym.Młody człowiek, od najwcześniejszego dzieciństwa jest trenowany w wyrabianiu w sobie poczucia przyzwoitości, wewnętrznej dyscypliny. Ma orientację, co można publikować, a co nie uchodzi, bo szkodziloby państwu albo przynosiło ból jednostce czy grupie ludzi. Intelektualne hamulce, ograniczniki działają już w fazie powstawania utworu, dzieła sztuki. Po naszemu byśmy powiedzieli - swoje robi autocenzura, ale inaczej motywowana, z bardziej optymistycznym wydźwiękiem. Jest w zasadzie powszechnie akceptowana. Bierze się z kultury, też tej osobistej. Czymże jest cenzura? Instrumentem ochrony istniejącego systemu społeczno-politycznego. Skoro ów system nie stanowi uciążliwej dolegliwości...
W ł a s n o ś ć
Prawo własności u Dziwlandów ważne jest, ale nie stanowi takiej świętości jak u nas. Tam nie mogłoby być przeszkodą w budowaniu autostrady, wyciągu narciarskiego czy nowej ulicy. Jasne - wypłaca się godziwe (lecz nie horrendalne) odszkodowanie. Urządzanie jednak na tę okoliczność sporów sądowych albo wielodniowych manifestacji nie wchodzi w rachubę. W świadomości obywateli tkwi przekonanie, iż - ostatecznie - najpierw liczy się interes ogólnospołeczny. Ten bowiem decyduje o "pomyślnościach"
indywidualnych.
Nieznane są tam historie tego rodaju, że "twardosumienny" prywatny właściciel kamienicy w krótkim terminie, bez żadnych "łagodzących" warunków eksmituje "zbędne mu" rodziny pod gołe niebo. Na takie drastyczne rozwiązania nie pozwala ich prawo. Przejmujące sceny znane nam z życia i reportaży są możliwe, gdy państwo na to pozwala swoim prawem własnościowo-lokalowym. Stąd głównie buiorą się dramaty biednych użytkowników mieszkań domów odzyskanych lub kupionych.
D o m o w e "r o b o t y"
W wykorzystywaniu postępu nauki i techniki Dziwlandowie są "bezwzględni". Na przykład w mieszkaniach korzystają z usług specjalnych urządzeń, które, w sumie, potrafią człowieka zastąpić niemal całkowicie w prowadzeniu prac porządkowych. Dwa, trzy takowe "stworzenia", wieloczynnościowe, poruszają się po domu i odkurzają, myją podłogi, wykładziny. Wykonują niemal wszelkie czynności w kuchni. Nasza zmywarka wydaje się czymś zupełnie prostym. Gospodyni siedzi w fotelu, jak przed telewizorem, "pilotem"tylko zleca zadania, sprawdza ich wykonanie. Człowiek samotny nie czuje się tak bardzo wyizolowany, bo oprócz niego są jeszcze obok jakieś "istoty żywe".
Następny fragment książki, ostatni - jutro, o kontrolach.
Z a p r a s z a m .
sobota, 11 stycznia 2014
NOTATKI Z KRAJU SZCZĘŚLIWOŚCI
D e m o g r a f i a
W rodzinach, związkach partrnerskich powszechnym jest, że się ma jedno, najwyżej dwoje dzieci. Wyjątki tylko potwierdzają regułę. Liczba ludności spada z roku na rok. Ale nie ma lamentu, że naród zaniknie, że na emerytury nie będzie miał kto zarabiać. Uważają, iż nie problem w tym, że ludzi coraz mniej. O wynikach produkcji, gospodarki decyduje przecież postęp techniczny i organizacja pracy. Byłoby zjawiskiem nienormalnym, gdyby zatrudnionych przybywało. Wracać do średniowiecza? Rozmaite urządzenia, coraz doskonalsze, zastępują coraz więcej ludzi. Wiek emerytalny, mówią, trzeba obniżać, żeby młodzi mogli zajmować miejsca starszych. Problem, by obywatelom dysponującym rezerwami czasu, oferować ciekawe sposoby wykorzystania "własnych" godzin, dni. Dóbr materialnych dla wszystkich swobodnie wystarczy. Do katastrofy społecznej mogłoby dojść, gdyby ludzie nie mieli co z sobą czynić. Problem zatem - żeby zwiększać nakłady na kulturę, żeby każdy w ofercie np. domu kultury znalazł coś dla siebie, żeby nie był nikim.
M i ł o ś ć
To uczucie, jakże wzniosłe dla nas, otaczane najwyższym uwielbieniem, u Dziwlandów nie ma takiego ogromnego szacunku. Jest czymś bardziej zwykłym, choć cieszy się dużym uznaniem. Ludzie, owszem, poznają się, są z sobą, dłużej lub krócej, ale kierują się raczej jakimiś "technicznymi" względami. Częściej i szybciej się rozstają. Jedyne, długoletnie związki małżeńskie należą do wyjątków. Ciekawe i pozytywne jest to, że odchodzący od siebie małżonkowie, czy odchodzący od siebie po prostu partnerzy, nie demonstrują wzajemnej nienawiści. Są to sytuacje, w zasadzie, jakby normalne. Potem - drugi partner (-ka), trzeci... Nikt się nie dziwi. Opieka nad dziećmi, ewentualnie, jest załatwiana w spokoju. Rodzice na ogół się dogadują. Ostatecznie - dom dziecka. W każdym razie - maleństwom nie grozi porzucenie, bieda; najwyżej pewne osamotnienie. Oczywiście uciążliwe; ale dba się w pierwszym rzędzie o warunki materialne i opiekuńcze maluchów. Miłość - to można rzec - luksus. I koło tej kwestii nie ma lamentu psychologów, pedagogów, prawników, lekarzy. Miłość dorosłych np. dzieci do rodziców traktowana jest bardziej jak określona powinność. Jasne, że jest tu pewna nić, mocniejsza niż więzy między innymi ludźmi, ale bez wzniosłości, wielkiego "kultu". W ich literaturze, w piosenkach też o miłości nie mówi się tak pięknie i tak dużo jak u nas. Łatwo się domyślić: Dziwlandowie nie urządzają kosztownych, wielkich uroczystości weselnych. Gdyby mieli tyle razy... Wystarcza im skromne " ślubne" spotkanie w lokalu, w gronie kilku-, kilkunastoosobowym, na trzy-, czterogodzinnym późnym obiedzie i wcale niekoniecznie z tańcami. Miłość nastolatków, dwudziestokilkulatków zaczyna się i kończy jak u nas. W cichości.
S z c z ę ś c i e
Do szczęścia tam się przywiązuje wielką wagę. To nie znaczy, iż jest lekceważony wysiłek, pracowitość, dążenie do celu. Dziwlandowie sądzą jednak, że przy najlepszych intencjach człowieka można nie zrealizować swoich zamierzeń, gdy na nas pogniewa się szczęście. Szczęście jest tam pojmowane niemal jak bóstwo. Dlatego Dziwlandowie, jeśli mają do wykonania wielkie zadanie, starają się zjednać sobie do pomocy szczęście. Cieszy się ono chyba lepszym wzięciem niż miłość. Gdy coś uparcie komuś nie wychodzi, pada bezpretensjonalne wytłumaczenie, że pewnie się było nie w porządku wobec szczęścia i ono się pogniewało. Towarzyszy temu też optymizm. "Będzie lepiej". Coś nadzwyczajnego w tym jest, że tak wiele zależy od jednej wyjątkowej sytuacji, tak wiele zależy od napotkania jednego wyjątkowego człowieka, który otwiera przed nami świat.
Jutro - o cenzurze, własności, domowych "robotach"
Z a p r a s z a m .
W rodzinach, związkach partrnerskich powszechnym jest, że się ma jedno, najwyżej dwoje dzieci. Wyjątki tylko potwierdzają regułę. Liczba ludności spada z roku na rok. Ale nie ma lamentu, że naród zaniknie, że na emerytury nie będzie miał kto zarabiać. Uważają, iż nie problem w tym, że ludzi coraz mniej. O wynikach produkcji, gospodarki decyduje przecież postęp techniczny i organizacja pracy. Byłoby zjawiskiem nienormalnym, gdyby zatrudnionych przybywało. Wracać do średniowiecza? Rozmaite urządzenia, coraz doskonalsze, zastępują coraz więcej ludzi. Wiek emerytalny, mówią, trzeba obniżać, żeby młodzi mogli zajmować miejsca starszych. Problem, by obywatelom dysponującym rezerwami czasu, oferować ciekawe sposoby wykorzystania "własnych" godzin, dni. Dóbr materialnych dla wszystkich swobodnie wystarczy. Do katastrofy społecznej mogłoby dojść, gdyby ludzie nie mieli co z sobą czynić. Problem zatem - żeby zwiększać nakłady na kulturę, żeby każdy w ofercie np. domu kultury znalazł coś dla siebie, żeby nie był nikim.
M i ł o ś ć
To uczucie, jakże wzniosłe dla nas, otaczane najwyższym uwielbieniem, u Dziwlandów nie ma takiego ogromnego szacunku. Jest czymś bardziej zwykłym, choć cieszy się dużym uznaniem. Ludzie, owszem, poznają się, są z sobą, dłużej lub krócej, ale kierują się raczej jakimiś "technicznymi" względami. Częściej i szybciej się rozstają. Jedyne, długoletnie związki małżeńskie należą do wyjątków. Ciekawe i pozytywne jest to, że odchodzący od siebie małżonkowie, czy odchodzący od siebie po prostu partnerzy, nie demonstrują wzajemnej nienawiści. Są to sytuacje, w zasadzie, jakby normalne. Potem - drugi partner (-ka), trzeci... Nikt się nie dziwi. Opieka nad dziećmi, ewentualnie, jest załatwiana w spokoju. Rodzice na ogół się dogadują. Ostatecznie - dom dziecka. W każdym razie - maleństwom nie grozi porzucenie, bieda; najwyżej pewne osamotnienie. Oczywiście uciążliwe; ale dba się w pierwszym rzędzie o warunki materialne i opiekuńcze maluchów. Miłość - to można rzec - luksus. I koło tej kwestii nie ma lamentu psychologów, pedagogów, prawników, lekarzy. Miłość dorosłych np. dzieci do rodziców traktowana jest bardziej jak określona powinność. Jasne, że jest tu pewna nić, mocniejsza niż więzy między innymi ludźmi, ale bez wzniosłości, wielkiego "kultu". W ich literaturze, w piosenkach też o miłości nie mówi się tak pięknie i tak dużo jak u nas. Łatwo się domyślić: Dziwlandowie nie urządzają kosztownych, wielkich uroczystości weselnych. Gdyby mieli tyle razy... Wystarcza im skromne " ślubne" spotkanie w lokalu, w gronie kilku-, kilkunastoosobowym, na trzy-, czterogodzinnym późnym obiedzie i wcale niekoniecznie z tańcami. Miłość nastolatków, dwudziestokilkulatków zaczyna się i kończy jak u nas. W cichości.
S z c z ę ś c i e
Do szczęścia tam się przywiązuje wielką wagę. To nie znaczy, iż jest lekceważony wysiłek, pracowitość, dążenie do celu. Dziwlandowie sądzą jednak, że przy najlepszych intencjach człowieka można nie zrealizować swoich zamierzeń, gdy na nas pogniewa się szczęście. Szczęście jest tam pojmowane niemal jak bóstwo. Dlatego Dziwlandowie, jeśli mają do wykonania wielkie zadanie, starają się zjednać sobie do pomocy szczęście. Cieszy się ono chyba lepszym wzięciem niż miłość. Gdy coś uparcie komuś nie wychodzi, pada bezpretensjonalne wytłumaczenie, że pewnie się było nie w porządku wobec szczęścia i ono się pogniewało. Towarzyszy temu też optymizm. "Będzie lepiej". Coś nadzwyczajnego w tym jest, że tak wiele zależy od jednej wyjątkowej sytuacji, tak wiele zależy od napotkania jednego wyjątkowego człowieka, który otwiera przed nami świat.
Jutro - o cenzurze, własności, domowych "robotach"
Z a p r a s z a m .
piątek, 10 stycznia 2014
NOTATKI Z KRAJU SZCZĘŚLIWOŚCI
S t o s u n e k d o z w i e r z ą t
Życzliwy, ale jakby nieco oschły. Jednocześnie powszechne jest zrozumienie, że zwierzęta, ptaki też cierpią. Czworonogi i "skrzydlaki" przeznaczone do spożycia przez ludzi są uśmiercane bardzo humanitarnie, jeśli tak można powiedzieć. Ubojnie wyglądają niemal tak samo, jak przychodnie lekarskie. Wyposażenie w sprzęt - bardzo nowoczesne. Zwierzęta zabijane są błyskawicznie i chyba bezboleśnie.
Raczej nie ma zwyczaju hodowania zwierząt w domu. Nawet psa trudno spotkać egzystującego z domownikami. Podobnie z kotami, rybkami... Dziwlandowie uważają, że "cztery ściany" to dla zwierzaka niewola, jak by na to nie patrzeć. Tudno tam spotkać na ulicy człowieka prowadzącego psa. Nie słyszałem też, by zwierzę pogryzło dzieciaka na przykład. Naszymi braćmi mniejszymi zajmują się raczej tylko specjaliści, z odpowiednimi uprawnieniami. Próbowałem sugerować rodzicom, że opiekowanie się, powiedzmy, psem dziecku wychodzi na dobre, bo się uwrażliwia. Odpowiadali: Lepiej niech się dziecko uwrażłiwia na ludzi. Oczywiście nie słyszałem o porzucaniu zwierząt, tym bardziej nie słyszałem o znęcaniu się nad nimi.
Ani śladu informacji typu, że np. ktoś bezkarnie dręczy konie głodem, jak to u nas czasem słychać, że psy na krótkich łańcuchach całymi miesiącami, prawie bez szans na wybieganie się. Nie widać porzuconych kotów, różnych stworzeń przy drogach, na działkach. Z doświadczenia wiem, że nazbyt surowe traktowanie czworonogów, ptactwa jest charakterystyczne dla ludzi zwykle bardzo prostych, niekoniecznie zdających sobie sprawę, ile cierpienia sprowadzają na inne istoty. Jakże często u nas człowiek wykorzystuje swoją przewagę nad zwierzętami, przewagę cywilizacyjną i fakt, że - powiedzmy pies - nie kończy uniwersytetów, a tyle musi wiedzieć o otoczeniu, rozpoznawać dziesiątki, setki zagrożeń. Tam wszelkie zwierzęta, jeśli są przewożone, to w warunkach odpowiedniego dla nich luzu, nakarmione, życzliwie doglądane. Przyjaźń do zwierząt wpaja się tam dzieciom od najmłodszych lat. Nasi bracia mniejsi, jak mówimy nieraz o stworzeniach "pozaczłowiekowatych", korzystają niemal z takich praw jak ludzie. Po prostu Dziwlandowie osiągnęli większy, ogólnie, półap wrażliwości.
C z u j ą c e r o ś l i n y
Prawie oficjalnie, prawie serio podchodzi się do roślin, drzew jak do organizmów zwierzęcych. Tamtejsi uczeni są o krok od oficjalnego ogłoszenia wyników swoich doświadczeń, wyników obalających nasze "łatwe" wyobrażenia o świecie przyrody. Okazuje się, to niemal pewne, iż nieprawdą jest, że drzewo nie cierpi, gdy mu sie obcina gałęzie, nieprawdą jest, że drzewo nie płacze, gdy jest całkiem ścinane, odrywane od życiodajnych korzeni. Ono też czuje ból, też się skarży, tylko my nie rozumiemy języka owych istot. Szum wiatru to nic innego niż sposób porozumiewania się. Drzewa dużo wiedzą. Niebawem najprawdopodobniej ludzkość nauczy się odczytywać wiedzę posiadaną przez bardzo stare dęby, sosny, inne tego typu organizmy przyrodnicze. Koszoną trawę też boli. Od tego momentu zacznie się swego rodzaju rewolucja w funkcjonowaniu umysłów ludzi. Dziwlandowie twierdzą, coraz częściej, że my poszliśmy na skróty poznawcze i etyczne. Pozbawiliśmy zwierzęta i rośliny odpowiedniego traktowania. Wspomniane wyżej argumenty podawane są z takim przekonaniem, że ja jestem skłonny uwierzyć...
Jutro fragmenty o demografii, szczęściu i miłości.
Z a p r a s z a m .
Życzliwy, ale jakby nieco oschły. Jednocześnie powszechne jest zrozumienie, że zwierzęta, ptaki też cierpią. Czworonogi i "skrzydlaki" przeznaczone do spożycia przez ludzi są uśmiercane bardzo humanitarnie, jeśli tak można powiedzieć. Ubojnie wyglądają niemal tak samo, jak przychodnie lekarskie. Wyposażenie w sprzęt - bardzo nowoczesne. Zwierzęta zabijane są błyskawicznie i chyba bezboleśnie.
Raczej nie ma zwyczaju hodowania zwierząt w domu. Nawet psa trudno spotkać egzystującego z domownikami. Podobnie z kotami, rybkami... Dziwlandowie uważają, że "cztery ściany" to dla zwierzaka niewola, jak by na to nie patrzeć. Tudno tam spotkać na ulicy człowieka prowadzącego psa. Nie słyszałem też, by zwierzę pogryzło dzieciaka na przykład. Naszymi braćmi mniejszymi zajmują się raczej tylko specjaliści, z odpowiednimi uprawnieniami. Próbowałem sugerować rodzicom, że opiekowanie się, powiedzmy, psem dziecku wychodzi na dobre, bo się uwrażliwia. Odpowiadali: Lepiej niech się dziecko uwrażłiwia na ludzi. Oczywiście nie słyszałem o porzucaniu zwierząt, tym bardziej nie słyszałem o znęcaniu się nad nimi.
Ani śladu informacji typu, że np. ktoś bezkarnie dręczy konie głodem, jak to u nas czasem słychać, że psy na krótkich łańcuchach całymi miesiącami, prawie bez szans na wybieganie się. Nie widać porzuconych kotów, różnych stworzeń przy drogach, na działkach. Z doświadczenia wiem, że nazbyt surowe traktowanie czworonogów, ptactwa jest charakterystyczne dla ludzi zwykle bardzo prostych, niekoniecznie zdających sobie sprawę, ile cierpienia sprowadzają na inne istoty. Jakże często u nas człowiek wykorzystuje swoją przewagę nad zwierzętami, przewagę cywilizacyjną i fakt, że - powiedzmy pies - nie kończy uniwersytetów, a tyle musi wiedzieć o otoczeniu, rozpoznawać dziesiątki, setki zagrożeń. Tam wszelkie zwierzęta, jeśli są przewożone, to w warunkach odpowiedniego dla nich luzu, nakarmione, życzliwie doglądane. Przyjaźń do zwierząt wpaja się tam dzieciom od najmłodszych lat. Nasi bracia mniejsi, jak mówimy nieraz o stworzeniach "pozaczłowiekowatych", korzystają niemal z takich praw jak ludzie. Po prostu Dziwlandowie osiągnęli większy, ogólnie, półap wrażliwości.
C z u j ą c e r o ś l i n y
Prawie oficjalnie, prawie serio podchodzi się do roślin, drzew jak do organizmów zwierzęcych. Tamtejsi uczeni są o krok od oficjalnego ogłoszenia wyników swoich doświadczeń, wyników obalających nasze "łatwe" wyobrażenia o świecie przyrody. Okazuje się, to niemal pewne, iż nieprawdą jest, że drzewo nie cierpi, gdy mu sie obcina gałęzie, nieprawdą jest, że drzewo nie płacze, gdy jest całkiem ścinane, odrywane od życiodajnych korzeni. Ono też czuje ból, też się skarży, tylko my nie rozumiemy języka owych istot. Szum wiatru to nic innego niż sposób porozumiewania się. Drzewa dużo wiedzą. Niebawem najprawdopodobniej ludzkość nauczy się odczytywać wiedzę posiadaną przez bardzo stare dęby, sosny, inne tego typu organizmy przyrodnicze. Koszoną trawę też boli. Od tego momentu zacznie się swego rodzaju rewolucja w funkcjonowaniu umysłów ludzi. Dziwlandowie twierdzą, coraz częściej, że my poszliśmy na skróty poznawcze i etyczne. Pozbawiliśmy zwierzęta i rośliny odpowiedniego traktowania. Wspomniane wyżej argumenty podawane są z takim przekonaniem, że ja jestem skłonny uwierzyć...
Jutro fragmenty o demografii, szczęściu i miłości.
Z a p r a s z a m .
czwartek, 9 stycznia 2014
NOTATKI Z KRAJU SZCZĘŚLIWOŚCI
P r a w o i p ł e ć
Nikt tam nie pamięta, by kiedykolwiek odbywała się bitwa o wpływy społeczne między kobietami i mężczyznami. Nie istnieje tam, nawet cień podejrzenia, o spór między paniami a panami na temat różnicy wynagrodzeń. Oczywiście - ktoś zarabia mniej, ktoś więcej, ale to zależy wyłącznie od charakteru pracy, od zajmowanego stanowiska, odpowiedzialności, czasem od szczególnych zasług dla danego zawodu. Także staż nie jest uwzględniany. Przecież wskutek rozwoju nauki oraz techniki zainteresowania zawodowe często przychodzi zmieniać. Na przykład szoferów trzeba coraz mniej, bo szybko wprowadza się zdalne kierowanie pojazdami. Z każdym rokiem popularniejszy jest zawód inżyniera medycyny (do zabiegów wykonywanych "chytrymi" urządzeniami technicznymi). Pracodawca ocenia więc nie płeć, a efekty osiągane w danej roli zawodowej. Różnice określone między kobietą a mężczyzną, oczywiście są. Idące już z samej natury. Niewiasta jest zwykle słabsza fizycznie, niekoniecznie ogólnie (więcej da radę wycierpieć, dłużej żyje), lecz w sensie umiesienia ciężaru, ilości kilogramów. Kobieta ma przywilej rodzenia dzieci. To się w pracy uwzględnia, jak u nas, choćby "urlopowo". Panie nie czują się pokrzywdzone. Zatem nie ma tam, pomysłów typu emancypacja czy akcje podobne.. Matki samotnie wychowujące dzieci nie muszą borykać się z żadnymi problemami, ani mieszkaniowymi, ani finansowymi. "Rozwody", rozstania par "małżeńskich" m.in. dzięki powszechnej zamożności, nie są powodem do awantur, wzajemnej nienawiści.
S p r a w y s e k s u
Podejście do tych kwestii jest takie, mniej więcej, jak do grypy, do zdrowego, dietetycznego odżywiania. Wiedza na ten temat jest dawkowana prporcjonalnie do wieku, od przedszkola poczynając. Kończą się odpowiednie pogadanki, obowiązkowe lektury, dyskusje podczas lekcji w ramach wydzielonej puli godzin, na finiszu kształcenia w szkole średniej. W telewizji prowadzą specjalną stałą, cotygodniową audycję dotyczą tajników seksu. Treść owych programów jest zmieniana w niewielkim stopniu i nie ma wokół tej kwestii sensacji. Można rzec - zaktualizowana wiedza podręcznikowa. Równie dostępna młodym jak i dorosłym. U nas pewnie to uznane zostałoby za zgorszenie. Że jest tam taka sytuacja a nie inna, czyli wychowawczo, społecznie łatwiejsza, to zasługa też większego niż u nas postępu wiedzy medycznej i w tym zakresie. Środki przeciwciążowe, różne, są powszechnie dostępne, nie tylko w aptekach, są niedrogie. Przy ich sprzedaży nie ma ograniczeń wiekowych. Tę kwestię załatwia jakby wychowanie w domu i w szkole. Nie zauważyłem, by tam występował problem molestowania. Rzecz zrozumiała przy takim stanie świadomości seksualnej i moralnej.
E r o t y c z n e n i e t y p o w o ś c i
Ludzi nie interesuje, czy ktoś preferuje seks heteroseksualny, czy homoseksualny, czy biseksualny. To intymna sfera życia człowieka. Dziwlandowie od tej kwestii nie uzależniają niczyjej kariery zawodowej. bądź społecznej. Są bardzo wrażliwi na tle wszelkich intymności. Nic tu nie jest śmieszne. Nikt nikogo z tego powodu nie szantażuje. Z ogólnym potępieniem spotkałby się fakt pedofilstwa. Lecz przy tym stanie świadomości obywateli, przy takiej skali zasięgu technicznych środków rejestrowania aktywności ludzi szkodliwe zainteresowania seksualne byłyby zbyt ryzykowne.
Jutro o stosunku do zwierząt i roślin.
Z a p r a s z a m.
Nikt tam nie pamięta, by kiedykolwiek odbywała się bitwa o wpływy społeczne między kobietami i mężczyznami. Nie istnieje tam, nawet cień podejrzenia, o spór między paniami a panami na temat różnicy wynagrodzeń. Oczywiście - ktoś zarabia mniej, ktoś więcej, ale to zależy wyłącznie od charakteru pracy, od zajmowanego stanowiska, odpowiedzialności, czasem od szczególnych zasług dla danego zawodu. Także staż nie jest uwzględniany. Przecież wskutek rozwoju nauki oraz techniki zainteresowania zawodowe często przychodzi zmieniać. Na przykład szoferów trzeba coraz mniej, bo szybko wprowadza się zdalne kierowanie pojazdami. Z każdym rokiem popularniejszy jest zawód inżyniera medycyny (do zabiegów wykonywanych "chytrymi" urządzeniami technicznymi). Pracodawca ocenia więc nie płeć, a efekty osiągane w danej roli zawodowej. Różnice określone między kobietą a mężczyzną, oczywiście są. Idące już z samej natury. Niewiasta jest zwykle słabsza fizycznie, niekoniecznie ogólnie (więcej da radę wycierpieć, dłużej żyje), lecz w sensie umiesienia ciężaru, ilości kilogramów. Kobieta ma przywilej rodzenia dzieci. To się w pracy uwzględnia, jak u nas, choćby "urlopowo". Panie nie czują się pokrzywdzone. Zatem nie ma tam, pomysłów typu emancypacja czy akcje podobne.. Matki samotnie wychowujące dzieci nie muszą borykać się z żadnymi problemami, ani mieszkaniowymi, ani finansowymi. "Rozwody", rozstania par "małżeńskich" m.in. dzięki powszechnej zamożności, nie są powodem do awantur, wzajemnej nienawiści.
S p r a w y s e k s u
Podejście do tych kwestii jest takie, mniej więcej, jak do grypy, do zdrowego, dietetycznego odżywiania. Wiedza na ten temat jest dawkowana prporcjonalnie do wieku, od przedszkola poczynając. Kończą się odpowiednie pogadanki, obowiązkowe lektury, dyskusje podczas lekcji w ramach wydzielonej puli godzin, na finiszu kształcenia w szkole średniej. W telewizji prowadzą specjalną stałą, cotygodniową audycję dotyczą tajników seksu. Treść owych programów jest zmieniana w niewielkim stopniu i nie ma wokół tej kwestii sensacji. Można rzec - zaktualizowana wiedza podręcznikowa. Równie dostępna młodym jak i dorosłym. U nas pewnie to uznane zostałoby za zgorszenie. Że jest tam taka sytuacja a nie inna, czyli wychowawczo, społecznie łatwiejsza, to zasługa też większego niż u nas postępu wiedzy medycznej i w tym zakresie. Środki przeciwciążowe, różne, są powszechnie dostępne, nie tylko w aptekach, są niedrogie. Przy ich sprzedaży nie ma ograniczeń wiekowych. Tę kwestię załatwia jakby wychowanie w domu i w szkole. Nie zauważyłem, by tam występował problem molestowania. Rzecz zrozumiała przy takim stanie świadomości seksualnej i moralnej.
E r o t y c z n e n i e t y p o w o ś c i
Ludzi nie interesuje, czy ktoś preferuje seks heteroseksualny, czy homoseksualny, czy biseksualny. To intymna sfera życia człowieka. Dziwlandowie od tej kwestii nie uzależniają niczyjej kariery zawodowej. bądź społecznej. Są bardzo wrażliwi na tle wszelkich intymności. Nic tu nie jest śmieszne. Nikt nikogo z tego powodu nie szantażuje. Z ogólnym potępieniem spotkałby się fakt pedofilstwa. Lecz przy tym stanie świadomości obywateli, przy takiej skali zasięgu technicznych środków rejestrowania aktywności ludzi szkodliwe zainteresowania seksualne byłyby zbyt ryzykowne.
Jutro o stosunku do zwierząt i roślin.
Z a p r a s z a m.
środa, 8 stycznia 2014
O publicznych sporach z dystansu
W nawiązaniu do licznych i agresywnych publicznych dyskusji na temat nadużywania przez kierowców alkoholu, w sprawie genter. Proponuję skromny głos - fragment książki NOTATKI Z KRAJU SZCZĘŚLIWOŚCI. Jak niektóre problemy społeczne rozwiązują mieszkańcy Dziwlandii, państwa postrzeganego przez bohatera, autora poniższych zapisków. Kraj widziany oczami zwyczajnego, ale bardzo samodzielnie myślącego obywatela.
K o m u n i k a c j a
(...) Mandatów prawie się nie stosuje. Wystarczają słowa. Problem pijanych kierowców mają z głowy. Przy lewej przedniej szybie samochodu jest zamontowany czujnik, który uniemozliwia uruchomienie silnika osobie nietrzeźwej, a poza tym - "nadaje" glośny alarm. Przekroczeń szybkości też nie ma. Auta są wyposażone w "mądre" urządzenia, które w danym terenie nie pozwalają jechać za szybko. Dziwlandowie żartują: komu to nie odpowiada, niech sobie kupi samolot.
Nieznane są horrory podczas zdawania egzaminów na prawo jazdy. Programy zajęć, podręczniki są powszechnie znane. Można skorzystać z kursu dłuższego lub krótszego, można się do egzaminu przygotować samodzielnie. Zdawanie niekoniecznie musi być "chóralne". W ośrodku szkoleniowym można się umówić co do terminu i spokojnie zdawać, ewentualnie podejść drugi raz. Korzysta się z uwag, wyjaśnień egzaminatorów (zawsze dwóch i z kamerą). Nikt nie czatuje, żeby kogoś "przyskrzynić". Byłyby to nienormalne warunki drogowe. Sen czy jawa? (...)
Stanisław Turowski, Notatki z kraju szczęśliwości, Gubin 2010
Książka była skromnie odnotowana publicznie. Dotarła do kilku parlamentarzystów, polityków, z sugestią wykorzystania - jako materiału warsztatowego. Jeśli nie ma promocji w telewizji... Wydawcy, z którymi autor się kontaktował, zazwyczaj nie chcieli mieć nic wspólnego z taką literaturą. W sumie - Czytelnicy mają tyle książek do wyboru...
Jutro fragmenty dotyczące "okolic" życia seksualnego Dziwlandów.
Zapraszam.
K o m u n i k a c j a
(...) Mandatów prawie się nie stosuje. Wystarczają słowa. Problem pijanych kierowców mają z głowy. Przy lewej przedniej szybie samochodu jest zamontowany czujnik, który uniemozliwia uruchomienie silnika osobie nietrzeźwej, a poza tym - "nadaje" glośny alarm. Przekroczeń szybkości też nie ma. Auta są wyposażone w "mądre" urządzenia, które w danym terenie nie pozwalają jechać za szybko. Dziwlandowie żartują: komu to nie odpowiada, niech sobie kupi samolot.
Nieznane są horrory podczas zdawania egzaminów na prawo jazdy. Programy zajęć, podręczniki są powszechnie znane. Można skorzystać z kursu dłuższego lub krótszego, można się do egzaminu przygotować samodzielnie. Zdawanie niekoniecznie musi być "chóralne". W ośrodku szkoleniowym można się umówić co do terminu i spokojnie zdawać, ewentualnie podejść drugi raz. Korzysta się z uwag, wyjaśnień egzaminatorów (zawsze dwóch i z kamerą). Nikt nie czatuje, żeby kogoś "przyskrzynić". Byłyby to nienormalne warunki drogowe. Sen czy jawa? (...)
Stanisław Turowski, Notatki z kraju szczęśliwości, Gubin 2010
Książka była skromnie odnotowana publicznie. Dotarła do kilku parlamentarzystów, polityków, z sugestią wykorzystania - jako materiału warsztatowego. Jeśli nie ma promocji w telewizji... Wydawcy, z którymi autor się kontaktował, zazwyczaj nie chcieli mieć nic wspólnego z taką literaturą. W sumie - Czytelnicy mają tyle książek do wyboru...
Jutro fragmenty dotyczące "okolic" życia seksualnego Dziwlandów.
Zapraszam.
wtorek, 7 stycznia 2014
Powiało grozą
Strach być kierowcą.
Rząd wydał wojnę osobom, które zdecydują się prowadzić samochód po spożyciu alkoholu.
Przewiduje się kary bardziej dotkliwe niż dotychczasowe; m.in.:
- pozbawienie wolności do lat dwunastu, piętnastu (za spowodowanie katastrofy lądowej),
- więzienie - bez kar w zawieszeniu,
- kary finansowe w wysokości: 5, 10, do 100 tysięcy złotych,
- publikowanie podstawowych danych personalnych osób, które popęłniły przestępstwo drogowe po spożyciu alkoholu,
- będzie więcej funkcjpnariuszy policji drogowej , więcej kontroli.
Problem jest bardziej złożony niż się wydaje. Tu odnotowany tylko sygnalnie. Mimo nwszystko - trzeba jeszcze uwzględnić aspekt ekonomiczny sprawy. No, ale to dopiero początek "huraganu", głównie medialnego.
Rząd wydał wojnę osobom, które zdecydują się prowadzić samochód po spożyciu alkoholu.
Przewiduje się kary bardziej dotkliwe niż dotychczasowe; m.in.:
- pozbawienie wolności do lat dwunastu, piętnastu (za spowodowanie katastrofy lądowej),
- więzienie - bez kar w zawieszeniu,
- kary finansowe w wysokości: 5, 10, do 100 tysięcy złotych,
- publikowanie podstawowych danych personalnych osób, które popęłniły przestępstwo drogowe po spożyciu alkoholu,
- będzie więcej funkcjpnariuszy policji drogowej , więcej kontroli.
Problem jest bardziej złożony niż się wydaje. Tu odnotowany tylko sygnalnie. Mimo nwszystko - trzeba jeszcze uwzględnić aspekt ekonomiczny sprawy. No, ale to dopiero początek "huraganu", głównie medialnego.
poniedziałek, 6 stycznia 2014
Niedzielne handlowanie
Medialne hasło dnia. Rzecz dotyczy wielkich domów handlowych, supermarketów. Projekt załatwienia tej sprawy dotychczas nie miał szczęścia w Sejmie. Spieraja się - "podkręcani" przez dziennikarzy - przeciwnicy i zwolennicy funkcjonowania supermarketów w niedziele. Żeby były nieczynne, bo te godziny handlowców można by bylo przeznaczyć na budowanie więzi rodzinnych. Pracownicy, w tygodniu, właściwie dla domu czasu nie mają. Małe sklepy by sobie dorabiały. Żeby były czynne, bo olbrzymia większość klientów, w sobotę albo w niedzielę, robi spokojnie zakupy. Uniknęłoby się zwolnień pracowników. Oba stanowiska w tej kwestii argumentowane są dobrem rodziny.
Ciekawe, że w owych dyskusjach mało się mówi o granicach wyzysku pracowników.
Ciekawe, że w owych dyskusjach mało się mówi o granicach wyzysku pracowników.
niedziela, 5 stycznia 2014
O rodzinie niepopularnie
Prawie pół wieku moich uważnych obserwacji życia wielu rodzin, wnioski stąd idące zadają kłam obiegowej opinii, że dzieci lepiej się wychowują, gdy oboje rodzice są codziennie w domu, nawet, gdy zarabiają skromnie. Według moich szacunków dla dzieci lepiej, jeśli się wychowują w sytuacji, iż jedno z rodziców pracuje daleko i z bliskimi bezpośrednio widzi się tylko sporadycznie, kilka razy w roku, ale zarabia dobrze. Dzieci na ogół wolą tatę "rozłąkowego", ale zapewniającego dostatek niż tatę "codziennego", lecz gwarantującego tylko podstawowe warunki życia. Ludzie w oparciu o pojedynczy negatywny przykład "antywychowawczy" wyprowadzają, moim zdaniem, fałszywy sąd.
Generalnie, a szczególnie w sytuacjach krytycznych, najwięcej zależy od postaw, charakterów rodziców, a pieniądze odgrywają rolę drugorzędną.
Generalnie, a szczególnie w sytuacjach krytycznych, najwięcej zależy od postaw, charakterów rodziców, a pieniądze odgrywają rolę drugorzędną.
czwartek, 2 stycznia 2014
Zamyślenie
To ważne w środowisku medycznym, ale często istotne również w innych miejscach, zespołach profesjonalistów. Gdy trafia do nich trudny pacjent, petent, okazuje się, że w danej instytucji jest dużo fachowców, a bardzo mało -
D O B R Y C H L U D Z I .
Wydaje się, że złośliwe choroby, duże nieszczęścia chętniej dopadają ludzi biednych, poczciwych.
D O B R Y C H L U D Z I .
Wydaje się, że złośliwe choroby, duże nieszczęścia chętniej dopadają ludzi biednych, poczciwych.
środa, 1 stycznia 2014
Nauka z rozrywki
Sylwestrowy wieczór i noc minęły pod znakiem piosenki i radości. Wszędzie w Polsce (nie inaczej w różnych stronach świata), szczególnie masowy i miły sposób świętowanie przebiegało w trzech metropoliach - w Gdyni, Krakowie i Wrocławiu. Na publicznych placach, obiektach bawiło się po około 150 tysięcy osób, głównie młodych, ale i takich w wieku pełnej dojrzałości.
Produkcje wokalno-muzyczne najlepszych solistów, grup artystycznych kołysały rozbawionymi tłumami. Imprezy udane pod każdym względem. Wielkie rzesze ludzi, ogrom zgromadzonej energii. Nie było konfliktów, starć z policją.
Polacy, gdy chcą, potrafią się zachować godnie. A to, w wielkiej mierze, za sprawą kultury. Pieniądze wydatkowane na działalność kulturalną, edukacyjną procentują wielokrotnie.
Produkcje wokalno-muzyczne najlepszych solistów, grup artystycznych kołysały rozbawionymi tłumami. Imprezy udane pod każdym względem. Wielkie rzesze ludzi, ogrom zgromadzonej energii. Nie było konfliktów, starć z policją.
Polacy, gdy chcą, potrafią się zachować godnie. A to, w wielkiej mierze, za sprawą kultury. Pieniądze wydatkowane na działalność kulturalną, edukacyjną procentują wielokrotnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)