S t o s u n e k d o z w i e r z ą t
Życzliwy, ale jakby nieco oschły. Jednocześnie powszechne jest zrozumienie, że zwierzęta, ptaki też cierpią. Czworonogi i "skrzydlaki" przeznaczone do spożycia przez ludzi są uśmiercane bardzo humanitarnie, jeśli tak można powiedzieć. Ubojnie wyglądają niemal tak samo, jak przychodnie lekarskie. Wyposażenie w sprzęt - bardzo nowoczesne. Zwierzęta zabijane są błyskawicznie i chyba bezboleśnie.
Raczej nie ma zwyczaju hodowania zwierząt w domu. Nawet psa trudno spotkać egzystującego z domownikami. Podobnie z kotami, rybkami... Dziwlandowie uważają, że "cztery ściany" to dla zwierzaka niewola, jak by na to nie patrzeć. Tudno tam spotkać na ulicy człowieka prowadzącego psa. Nie słyszałem też, by zwierzę pogryzło dzieciaka na przykład. Naszymi braćmi mniejszymi zajmują się raczej tylko specjaliści, z odpowiednimi uprawnieniami. Próbowałem sugerować rodzicom, że opiekowanie się, powiedzmy, psem dziecku wychodzi na dobre, bo się uwrażliwia. Odpowiadali: Lepiej niech się dziecko uwrażłiwia na ludzi. Oczywiście nie słyszałem o porzucaniu zwierząt, tym bardziej nie słyszałem o znęcaniu się nad nimi.
Ani śladu informacji typu, że np. ktoś bezkarnie dręczy konie głodem, jak to u nas czasem słychać, że psy na krótkich łańcuchach całymi miesiącami, prawie bez szans na wybieganie się. Nie widać porzuconych kotów, różnych stworzeń przy drogach, na działkach. Z doświadczenia wiem, że nazbyt surowe traktowanie czworonogów, ptactwa jest charakterystyczne dla ludzi zwykle bardzo prostych, niekoniecznie zdających sobie sprawę, ile cierpienia sprowadzają na inne istoty. Jakże często u nas człowiek wykorzystuje swoją przewagę nad zwierzętami, przewagę cywilizacyjną i fakt, że - powiedzmy pies - nie kończy uniwersytetów, a tyle musi wiedzieć o otoczeniu, rozpoznawać dziesiątki, setki zagrożeń. Tam wszelkie zwierzęta, jeśli są przewożone, to w warunkach odpowiedniego dla nich luzu, nakarmione, życzliwie doglądane. Przyjaźń do zwierząt wpaja się tam dzieciom od najmłodszych lat. Nasi bracia mniejsi, jak mówimy nieraz o stworzeniach "pozaczłowiekowatych", korzystają niemal z takich praw jak ludzie. Po prostu Dziwlandowie osiągnęli większy, ogólnie, półap wrażliwości.
C z u j ą c e r o ś l i n y
Prawie oficjalnie, prawie serio podchodzi się do roślin, drzew jak do organizmów zwierzęcych. Tamtejsi uczeni są o krok od oficjalnego ogłoszenia wyników swoich doświadczeń, wyników obalających nasze "łatwe" wyobrażenia o świecie przyrody. Okazuje się, to niemal pewne, iż nieprawdą jest, że drzewo nie cierpi, gdy mu sie obcina gałęzie, nieprawdą jest, że drzewo nie płacze, gdy jest całkiem ścinane, odrywane od życiodajnych korzeni. Ono też czuje ból, też się skarży, tylko my nie rozumiemy języka owych istot. Szum wiatru to nic innego niż sposób porozumiewania się. Drzewa dużo wiedzą. Niebawem najprawdopodobniej ludzkość nauczy się odczytywać wiedzę posiadaną przez bardzo stare dęby, sosny, inne tego typu organizmy przyrodnicze. Koszoną trawę też boli. Od tego momentu zacznie się swego rodzaju rewolucja w funkcjonowaniu umysłów ludzi. Dziwlandowie twierdzą, coraz częściej, że my poszliśmy na skróty poznawcze i etyczne. Pozbawiliśmy zwierzęta i rośliny odpowiedniego traktowania. Wspomniane wyżej argumenty podawane są z takim przekonaniem, że ja jestem skłonny uwierzyć...
Jutro fragmenty o demografii, szczęściu i miłości.
Z a p r a s z a m .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz