Dr Mirosław G., były ordynator kardiochirurgii szpitala MSWiA - oskarżany o korupcję i mobbing. Zgodna opinia, iż to świetny fachowiec medyk. Współpracował jednak "kierowniczo" z licznym personelem placówki. Na ile uprawiał "dziwactwa", a w których sytuacjach tylko solidnie egzekwował służbowe wymagania?
Nie ma systemu, żeby człowieka takiego kalibru, odpowiednio wcześnie ostrzegać? Trzeba czekać, aż sytuacja wybuchnie i kogoś mocno porani? Jeszcze może wchodzić w rachubę pospolita zazdrość. Trudno jest wyrokować w tej sprawie.
Bez względu na skale winy dr. G. powinien być traktowany z większą wyrozumiałością niż pospolity przestępca.
Minęło dziesięć lat od afery L. Rywina. Wydarzenie polityczno-medialne o epokowym prawie znaczeniu. Zaczęły tętnić własnym życiem podsłuchy, podglądy głównie dla potrzeb śledztw mających duże znaczenie społeczne. I tu - bardzo zdolny, słynny producent filmowy w wielkich tarapatach. Uznany winnym. Na lata wyłączony z aktywnego życia. Skutek o znaczeniu ogólniejszym: po tej aferze wielu ludzi przestało ufać bliźnim. Coraz częściej słychać o totalnym podsłuchiwaniu się, podglądaniu, z intencjami, oczywiście, niezbyt szlachetnymi.
Pogorszyła się i pogarsza atmosfera moralna społeczeństwa. Komplikacje natury etycznej inspirowane są rozwojem nauki i techniki. Próby ukierunkowywania perspektyw społeczno-gospodarczych jeszcze nie cieszą się należytym zainteresowaniem różnych jajogłowych.
Media, właściwie, nie oszczędzają nikogo. Biskup Piotr J. po spożyciu alkoholu prowadził samochód. Niewiele pomogło, że przyznał się do zarzucanego mu czynu, że złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Wyrok: osiem miesięcy ograniczenia wolności, cztery lata zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów. To nie za łagodnie, zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę inne przykrości duchowe. Pozycja społeczna... Przy tym człowiek: nie - notoryczny, znany policji zawadiaka drogowy.
Niektórzy ludzie "skromnie" wychowani, mają satysfakcję, że dostojnik Kościoła, taki ważny, a jednak... Inni - korzystając z okazji - usiłują deprecjonować zasady działalności wspólnoty religijnej. Sugerują, że prawie wszyscy biskupi, kapłani, nawet "masowi" katolicy, są tacy sami... Tak. Nie cechują się absolutną doskonałością, miewają chwile słabości..Także zagorzali ateiści to nie same jednostki idealne. Kto nigdy nie popełnił żadnego błędu?
A więc - gdybym miał wyrazić swoje zdanie, ogólnie i bardzo krótko: nie - chwalić, zamiast ganić; ale w ocenach kierować się szacunkiem do każdego i rozsądkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz