Dzieje się wśród naszych medyków coś niepokojącego. W dużej części chyba na skutek kłopotliwych inicjatyw lekarzy rodzinnych zrzeszonych - o ironio - w Porozumieniu Zielonogórskim. Mają oni swojego, nieprzejednanego wroga - ministra zdrowia. Nie wdając się w proporcje - wina zapewne jest po obu stronach konfliktu. Oponenci mówią, że kierują się interesem pacjentów. Sądząc po efektach (dlugie kolejki do gabinetów medycznych, sporo przychodni zamkniętych, lęki chorych) trudno się tu dopatrzyć determinacji starań o niesienie ulgi w cierpieniu.
Zbladł trochę boski mit tego zawodu. Szkoda. Niejako z rozpędu zagrożona jest reputacja lekarzy, jako profesji (olbrzymiej większości tej grupy zawodowej), którzy pracują w poczuciu misji i są darzeni wielkim szacunkiem społecznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz