środa, 2 maja 2012

Stan wojenny?

Czy wojennopodobny. Kojarzymy zwykle z rokiem 1981. Może się przydarzyć i teraz. Niemal jednocześnie - kilka bardzo ważnych problemów rangi krajowej. Emerytury, kolejnictwo, autostrady, stadiony, służba zdrowia, oświata, bezrobocie. Atrakcyjny czas przed Euro 2012 kusi do zachowań... Okazja, by politycznie zabłysnąć. Nękać rząd. Niektórzy pewnie - egoistycznie, za wszelką cenę... Jeżeli władza obca programowo - to jednak nasza władza. Kumulowanie sporów, z wielu stron naraz, mogłoby spowodować powtórkę (zmodyfikowaną nieco) wspomnianego stanu wojennego. Zaszkodzilibyśmy - trudno powiedzieć, jak bardzo - sobie, Polsce. Mamy jeszcze w pamięci przykre doświadczenia. Przez najbliższe tygodnie trzeba nam rozwagi. Mimo wszystko. Obyśmy zdali ten ważny społeczno-polityczno-ekonomiczny egzamin.


Niżej przytaczam w całości mój komentarz (korespondencję)  "Stan wojenny?" wydrukowany w "Gazecie Lubuskiej" z 2/3 maja.


Nie zmniejsza się stopień sensacyjności w naszym życiu politycznym. Po publicznym horyzoncie buszują ograne – jak się zdaje – tematy: katastrofa smoleńska, problem wychowania historycznego, patriotycznego  ( właściwie jedna tylko partia wie, kto patriotą jest, a kto chytrze pozuje do tego zaszczytu),  problemy z finansowaniem służby zdrowia, oświaty, kultury. Jeden temat, w zasadzie, jest tylko uprzywilejowany – potrzeby wojska, policji, wymiaru sprawiedliwości. Wiadomo, np. – służy mundurowe (najliczniejsze, stojące na straży społecznego porządku) są konieczne, bo zapewniają bezpieczeństwo zewnętrzne i chronią władze państwowe.
Nie ustępuje ból głowy z powodu Euro 2012. Nie tak jasno widzi się wymarzone autostrady, sprawnie funkcjonujące linie kojowe. Nawet stadiony… Już tylko niepełne pięćdziesiąt dni do rozpoczęcia wspominanego tu wielkiego święta piłkarskiego. Słychać głosy powątpiewania. Problemy mają elitarne środowiska organizatorów. Nie zawsze wiadomo precyzyjnie, kto za co odpowiada. Tymczasem dość kłopotliwe awantury na stadionach, co może się przełożyć na określone zniechęcenie „klienteli” z obcych krajów. Trudno zdecydowanie odpowiedzieć na wątpliwość, czy planowane i realizowane z różnym skutkiem inwestycje przyniosą zyski czy straty. Obiekty przecież trzeba utrzymać przez lata w znośnym stanie. Opozycyjne partie polityczne i niezadowolone środowiska społeczne wietrzą apetyczne okazje do mocnego zaistnienia publicznego. „Rządowi będzie wstyd ostro reagować”. Dla niektórych Polaków aktywistów - im większy bałagan, tym lepsza frajda. Osoby szczególnie powołane do utrzymania niezbędnego,  zrównoważonego życia kraju, próbują czynić użytek z wyobraźni,  na zimne dmuchać, w pierwszym rzędzie wzdłuż ruchliwych szlaków komunikacyjnych.  
W trakcie pisania tego tekstu doznałem średniej autorskiej satysfakcji. Teleexpress poinformował, że w okresie Euro 2012 zwiększy się ilość kontroli drogowych, na granicy, ale także w głębi kraju, oczywiście wybranych np. samochodów. W ”Polityce” (nr 13.) obszerny artykuł o zawieszeniu części przepisów naszego prawa, aby zapanować nad sytuacją. Gdyby nie letnia pora, zapewne by się pojawiły licznie na ulicach osławione piece koksowniki. „Etatowi” dowcipnisie chyba czuliby się doładowani inspiracją twórczą. Może okazać się, że najwymyślniejsze „narzędzia” utrzymania społecznego spokoju są niewystarczające. Sądząc po dotychczasowych niektórych  doświadczeniach „modlitewnych” i „buntowniczych” racjonalnym by było sięgnąć, profilaktycznie, po wypróbowane środki wykorzystywane w dniach historycznego stanu wojennego (1981-83). Teraz brzmi to fatalnie, ale taką  konieczność lepiej brać pod uwagę.
Można by było skorzystać z rad gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Współpraca z sąsiadami od wschodniej strony nie nowina. Ci, co znajdują się blisko takiej państwowej odpowiedzialności, doznają  już chyba zapachu – jakie to smakowite…  Ale – nie idzie tu o „lekkie” skojarzenia. 
Jasne, iż owe wyjątkowe święto międzynarodowego sportu nie powinno być wykorzystywane „przed”,  „w trakcie” do załatwiania, nawet bardzo słusznych interesów. „Idąc do przodu” na ogół trzeba uszczuplić w innym miejscu krajowej gospodarki, co może niebawem znowu szkodzić. Wyzwalałoby to niekiedy nowe oczekiwania.
Konflikty tego rodzaju byłyby wnikliwie obserwowane przez gości  i boleśnie by się odbiły na naszych stosunkach ekonomicznych, w polityce zagranicznej. Profitów trudno byłoby się spodziewać. Straty z tego powodu odczulibyśmy wszyscy.
Ze strony parlamentu, rządu też przydałby się szczególny umiar w działaniu. Gdyby jednak konieczne było zastosowanie rozwiązań organizacyjnych podobnych do tych  z czasu wspominanego wyżej stanu wojennego, światli obywatele zapewne wykazaliby zrozumienie powagi sytuacji. Miejmy nadzieję, że nie zgotujemy sobie takiej próby patriotyzmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz