sobota, 18 sierpnia 2012

Książka - normalny towar?

Paręnaście lat temu takie określenie, w w oczach wielu wyglądało nobilitująco. Z nowym czasem... Kupcy na straganach chętnie i z kpiącą lekko miną znajdowali skrawek miejsca dla nowo wydanej książki. Podkreślali, że przecież towar jak każdy inny. Niektórzy twórcy wyrażali zadowolenie: oto nareszcie...  Literatura nie tylko pod strzechę,ale trafiła na salony nowobogackich...Dziś owo określenie brzmi "dobijająco". Z czasem książka spowszedniała i osiągnęła status tylko towaru.  Autor z paniska, często niepostrzeżenie, stawał się dziadem upychającym swoje dzieło wyjmując tomik z kieszeni i... Teraz taki odbiór, "towarowy" książki dość mocno zapanował w sferach intelektualnych.  Żeby "ukochaną" pozycję sprzedawać, przed tym zaanonsować, trzeba zwykle płacić jak za usługę i towar.
Redaktorzy coraz częściej nie godzą się na drukowanie informacji (recenzji) dotyczącej konkretnego dzieła - proponowanej przez autora lub czytelnika. Nawet wymienienie nazwiska piszącego i tytułu utworu bywa uznawane za formę  promocji, która, w zasadzie, powinna być płatna. Dochodzi jakby do karykatury życia umysłowego.  Przy okazji, w gruncie rzeczy, pewną rolę odgrywać mogą, w jakiejś mierze motywy... Sumując - dostrzega się wniosek: łatwiej zostać pisarzem, znanym autorem dysponując ponadprzeciętnymi zasobami finansowymi. Coś w tym odkrywczego? Jednak książka to co najmniej dziwna rzecz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz