Dyskryminacja i to jaskrawa. Standardowa, taka sama opieka - w sensie teoretycznym - należy się każdemu obywatelowi. NFZ porady, zabiegi finansuje pacjentom bez względu na ich zamożność i miejsce zamieszkania. Praktycznie - sprawa jest skomplikowana.
Osoba cierpiąca na tę samą dolegliwość - mimo równości prawno-finansowej - mieszkająca na prowincji, wedle skromnych, swobodnych szacunków, ponosi koszty świadczeń medycznych kilkakrotnie wyższe, nawet dziesięć razy wyższe niż osoba egzystująca na co dzień w dużym mieście.
W razie choroby "prowincjusz", z receptami w kieszeni, skierowaniami musi się liczyć z następującymi wydatkami. Za wizytę w prywatnym gabinecie lekarskim, zrealizowanie recepty w aptece, koszty komunikacyjne (czas, odległości - ceny biletów), rehabilitację, utrzymanie diety (wydatki na odpowiednie produkty spożywcze), higieny osobistej, ciepła (zimą), odpowiednia do pory roku odzież, buty, odwiedziny (tu różne wydatki), rozmaitego typu, różne szczególne kontakty z przyjaciółmi, z otoczeniem.
Sytuacja pacjentów z terenu, z głębokiego terenu nieraz powoduje, iż chory nie może wykorzystać w całości nawet gwarantowanej mu, podstawowej pomocy medycznej. Czy zauważona tu nierówność, jakże oczywista, musi być utrzymywana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz