czwartek, 22 listopada 2012

Zatrzymany pocałunek

Po zmianie na fotelu szefa Polskiego Stronnictwa Ludowego, gdy na sali obrad był czas na podziękowania i gratulacje, do Waldemara Pawlaka podszedł i podał mu rękę Janusz Piechociński, nowo wybrany prezes. Uścisnęli sobie dłonie. Gdy, jak inni, J. Piechociński także przymierzył się do pocałunku, W. Pawlak go "wyhamował". Oczywiście powstała niezręczna sytuacja.
Niektórzy wytykają byłemu premierowi, że zachował się niezbyt "dyplomatycznie". Racja. Ale było parę momentów na usprawiedliwienie takiego gestu.
Z natury rzeczy W. Pawlak znajdował się w gorszym położeniu. Publiczny -  na oczach milionów - przegrany.  Po latach błyszczenia. W zasadzie niespodziewanie. Był faworytem. Różnica głosów - minimalna. W kampanii "przed", jako wicepremier i minister, w wirze obowiązków państwowych, nie mógł poświęcić dostatecznie dużo czasu na jeżdżenie po kraju, spotykanie się z ludźmi. W obiecywaniu musiał zachować ostrożność. Mimo to "zainkasował" ogromne poparcie.
Lepszą sytuację miał J. Piechociński. Łatwiej mu było wygospodarzyć czas na bezpośrednie kontakty z wyborcami w terenie. Mógł sobie pozwolić na fantazyjne nieraz obiecywanie, w przeświadczeniu, iż nic prawie nie ryzykuje. Jeśli go nie wybiorą... O ile zwycięży, ma dość sił, żeby się postarać. Wielu dało mu swój głos, bo  na ogół "zjednawczo" działa na ludzi fama, że to nowy, zechce zrobić więcej, prawie wszystko przed nim. A to zrozumiałe, że wygranemu łatwiej przychodzi grzeczność, radość, kultura osobista.                                            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz