Mówiąc bardziej "dostojnie" - przemoc w rodzinie. Dziecka nawet nie tknąć. Zdarzają się tacy rodzice, że na maleństwo ręki nie podniosą. Czasem to niekoniecznie ich tylko zasługa. Zdarzają się przecież dzieci wcale niekłopotliwe. Zazwyczaj łatwiejsza sytuacja do opanowania, gdy pociecha jest jedna; no, jeszcze jedna...
Kiedy jest gromadka, trudno o niebiańską atmosferę. Nie pomagają bardziej stanowcze słowa, na nic dawkowanie zabawek. Nieraz przeciągający się płacz maluchów. Jednocześnie nie da rady wymyślić, od kogo pożyczyć pieniędzy na chleb, na buty...
Klimat rozpaczy - prawie nie do opanowania. A jeśli dziecko "skomplikowanie" chore...To dobijające błaganie o wsparcie finansowe... Nieraz brak własnego kąta, ciasnota. Więc, ostatecznie, lekkie skarcenie... Tylko - bardzo łatwo przekroczyć granice... Zatem najlepiej dążyć do rozwiązań "dyplomatycznych". Ostrożnie by trzeba z sąsiedzką na przykład nieobojętnością. Żeby potem ktoś nie mścił się na dziecku. Warto tu używać wyobraźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz