środa, 31 października 2012

Spychologia

A może coś więcej? Tu i ówdzie, w kontekście bezrobocia, przebija się sprawa kształcenia uniwersyteckiego. Młodzi ludzie po studiach zbyt często nie mogą znaleźć zatrudnienia. Niektórzy medialni specjaliści, w poczuciu wyższości, powiadają, iż trzeba było wybrać bardziej dochodowy kierunek studiów - techniczny.Na razie pewien kłopot sprawiają nam  społeczne podziały lub sprzeczności według różnic partyjnych, politycznych, światopoglądowych, rządzących i opozycji, bogatych i nędzarzy, prawdy i domniemań  związanych z katastrofą smoleńską. Nie wydaje się sensowne, ewentualne rozniecanie konfliktów wśród inteligencji. Społeczeństwu potrzebni są i inżynierowie, i humaniści. Jeśli idzie o preferowanie kierunków studiów, przydałoby się nam wszystkim nieco więcej wyobraźni. Powodów do tragedii raczej nie ma.

wtorek, 30 października 2012

Kultura rozmowy

Miód na sercu. W programie telewizyjnym Tomasz Lis na żywo brały udział trzy osoby: minister sportu Joanna Mucha ( temat: zmiany w środowisku piłki nożnej) i dwaj księża (temat: zmaganie się z alkoholizmem). Wypowiedzi - krótkie. Widoczna gotowość do ustąpienia głosu interlokutorowi. Bez "wciskania się" między słowa rozmówcy. Gdyby tak wszyscy..., zawsze... Tak niewiele trzeba...

Podsłuch w żłobku

Jakby coraz mniej zaufania mamy do siebie. Szczególnie tam, gdzie idzie o opiekę nad słabszymi czy chorymi, a tym więcej obaw co do placówek świadczących opiekowanie się małymi dziećmi. Kolejny raz w mediach informacja o nieuczciwym zajmowaniu się najcenniejszymi naszymi "skarbami", i to już w żłobku. Rodzice zainstalowali podsłuch. Materiał na taśmie. Wulgarne podejście do  maleństw. Obawy, niestety, się potwierdziły. Technika czasem pewniejsza niż człowiek.
W ilu żłobkach, przedszkolach, szpitalach dzieją się  rzeczy mało budujące? Jak duży to jest margines? Potrzebne tu - nienachalne, systemowe, społeczne monitorowanie? Dobrze pracującym placówkom kontrole dają tylko satysfakcje. Perspektywa "ukrytego" nagrywania robi swoje, ale moralnie...

sobota, 27 października 2012

Rozpamiętywanie i normalność

Nie milkną echa katastrofy smoleńskiej. Doszło do błędów przy ekshumacji ciał. Warunki tragicznego zdarzenia były zgoła nadzwyczajne. Nawet przy maksymalnie dobrej woli i staranności mogło dojść do pomyłki. Wątpliwości wyjaśnić trzeba, jeśli takie życzenie ma rodzina. Konieczny jest też umiar w tym dociekaniu... Żeby nie wzniecać konfliktów, nie podrywać autorytetu państwa, nawet gdy się go nie uwielbia. Można sobie wyobrazić, że następne ekshumacje... Dobrze byłoby więc pretensje stonować; ze względu, przede wszystkim, na szacunek dla Tych, co zginęli. Może spojrzenie z zewnątrz na problem jest bardziej obiektywne, bo nieobciążone emocjami.

Blisko bezduszności

Matka samotnie wychowująca dwoje dzieci. Zalega z płatnością - Urzędowi Skarbowemu - 2.300 zł. Nie dała rady uzbierać, pożyczyć takiej sumy, żeby należność uregulować. W tej sytuacji grzywnę zamieniono jej na 25 dni pozbawienia wolności. Rzecz działa się w Opolu. O 22.oo policjanci przyszli wykonać wyrok sądowy. W dramatycznej scenerii, na noc, matka trafiła do aresztu, dzieci - do rodziny zastępczej. Pora i warunki zabierania maleństw budzą powszechna dezaprobatę.
Problemem zainteresowały się media. Premier Donald Tuska publicznie obiecał wyjaśnienie sprawy w ciągu najbliższych godzin. Podejście do problemu w podobnym stylu zadeklarował minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Przyczyny tego incydentu są złożone. W medialnych komentarzach, dyskusjach zauważono, że nikogo zdecydowanie nie można potępić. Brakło chyba zdrowego rozsądku, tak potrzebnego w stanie wyższej konieczności (tu - ewidentna krzywda dzieci).
Spostrzeżenie natury ogólniejszej: Położenie bytowe rodzin biednych stwarza zagrożenie dla przyszłości kilku-, kilkunastolatków wywodzących się z takich domów. Potrzebna jest tutaj pilna interwencja państwa - materialna i prawna.

środa, 24 października 2012

Wykluczeni podwójnie

Idzie o osoby niepełnosprawne. Część kondycji pozbawiła ich biologia. To, co  im ze zdrowia zostało, wysupłuje z nich cywilizacja. Krzywdzeni są szczególnie niepełnosprawni  mieszkający w Polsce  gminnej, powiatowej, gdzie do najbliższego miasta jest kilkanaście kilometrów, gdzie trzeba dotrzeć, żeby wywalczyć jakiekolwiek wsparcie. Jeden pociąg mniej, jeden kurs autobusowy, to dla tych osób, o których tu mówimy, jedna tragedia więcej. Z powodu trudności w poruszaniu się, wskutek braku  bardzo niezbędnych pieniędzy, te osoby są wkluczone. Przed nimi kulturowa ściana. Musza się z tym godzić. Ich sytuacja, dla wielu z nas, jest niewyobrażalna. Fakt, iż niektórzy z wyżej wymienionych żyją, jest chyba bardziej cudem niż rzeczywistością. Jak oni to robią, że znajdują w sobie tyle odwagi i cierpliwości?

Pieniądze jednoczą

Zazwyczaj słyszymy o sytuacjach, kiedy pieniądze skłócają ludzi. Krąży nawet takie powiedzenie: "Gdy nie wiadomo, o co chodzi (w sporze), to na pewno o pieniądze". A tu miłe zaskoczenie. Na polu politycznym. Gdy w Brukseli odbywał się szczyt szefów państw i rządów Unii Europejskiej o nadzorze bankowym i ewentualnym budżecie dla krajów strefy euro, nasi posłowie wszelkiego autoramentu, jednym głosem domagali się od premiera Donalda Tuska zdecydowanego stanowiska, aby w latach 2014-2020 do Polski trafiło możliwie jak najwięcej funduszy.

wtorek, 23 października 2012

Strach należeć do elity

Dotyka nas ostatnio trochę zdziwień. Obserwujemy pewną nieufność wobec sędziów. Osoby mające bliższy kontakt z wymiarem sprawiedliwości swoje rozterki kwitują słowami: wyroku sądu się nie kwestionuje. To - publicznie. W gremiach towarzyskich wypowiadane są oceny  przyprawione dużym subiektywizmem, nieco ostrzejsze. Idzie najczęściej o zbyt niskie wyroki,  mało przekonujące decyzje o wypuszczaniu z aresztów osób, by mogły odpowiadać z wolnej stopy. Dostaje się też niektórym prokuratorom.

Sporo krytycznych uwag kieruje się pod adresem lekarzy. Trwają procesy o odszkodowania z powodu błędów lub zaniedbań. Nie raz zdarzało się, że w bardzo bliskim sąsiedztwie przychodni albo szpitala, mimo interwencji przechodniów, personel w białych fartuchach nie widział konieczności udzielania pomocy.
Ciężko to ludziom zrozumieć.

Biskup po spożyciu alkoholu kierując samochodem  uderzył w słup latarni. Szczęście. Nikt z ludzi nie ucierpiał. Niektórzy w tym zdarzeniu chcieliby widzieć kompromitację Kościoła. Ale na sprawę trzeba spojrzeć i inaczej.Duchowny się przyznał. Przeprosił publicznie. Doświadczył błędu. Jest człowiekiem. Kto z nas by chciał, wskutek jednego niefortunnego zdarzenia, przekreślać swoje życie? Dla myślących głębiej to nie jest przykład budujący, lecz i niegorszący. A uczy pokory i skromności. Oczywiście formułuję te refleksje w ogromnym uproszczeniu.

poniedziałek, 22 października 2012

"Merkuriusz Regionalny"

Jest 22 numer kwartalnika "Merkuriusz Regionalny", jak zwykle wypełniony ciekawymi materiałami. Dba o to znany z oryginalnych inicjatyw regionalista, prywatny wydawca i redaktor naczelny Wojciech Jachimowicz.
Oto wybrane próbki dziennikarskiego menu. Artykuł odredakcyjny "Debata w Kielcach o regionalizmie polskim". Organizator - Świętokrzyskie Towarzystwo Regionalne, w ramach Kieleckiego Festiwalu Nauki. XI Sejmik Regionalistów Świętokrzyskich; w trakcie -  ogólnopolska debata ph. "Ruch regionalny - ocena jego kondycji, uwarunkowań działania oraz perspektywy na najbliższe lata". Zastanawiano się nad zadaniami Rady Krajowej Ruchu Stowarzyszeń Regionalnych. Wojciech Jachimowicz miał wystąpienie o tożsamości zachodnich kresów Polski. Na wspomnianych szpaltach znajdujemy refleksje z VII "Posiady w cieniu Bartka", która odbyła się w Ośrodku Regionalizmu Świętokrzyskiego w Zagnańsku (uczestniczyło ponad 50 osób, regionalistów, twórców, m.in. z Warszawy, Krakowa, Sieradza,). Debatę prowadził  pełen energii intelektualnej,  gospodarz ośrodka, prezes Świętokrzyskiego Towarzystwa Regionalnego dr Maciej A. Zarębski. Zastanawiano się m.in. nad kwestią tożsamości Śląska.
Na specjalną uwagę w tym numerze "Merkuriusza" zasługuje z werwą napisany artykuł W. Jachimowicza "Demokracja totalitarna".Oto przykładowe śródtytuły z tego tekstu: Co się władzy samorządowej śni? Stanowiska dla swoich. Władza nad poglądami.
W "Merkuriuszu" Czytelnik znajdzie dość regularne korespondencje z różnych miast Polski, także wizytówki z metropolii zagranicznych, zwykle pióra Alicji Jachimowicz; w bieżącym numerze - korespondencja "Birmingham - miasto niecharakterystyczne". Twórczością plastyczną, fotografią zajmuje się z reguły Andrzej Kruszewski, artysta fotografik z Nowej Soli.
Na zakończenie - ostatni akapit z artykułu Marii Wasik "Kresowych wspomnień czar Bolesława Szpryngiela": Bolesław Szpryngiel spisuje "przeszłość" od 2005 roku, obecnie ma 85 lat, wypadałoby mu życzyć wydania tekstów w publikacji książkowej. Mało tego, należałoby pomóc w tym przedsięwzięciu.

sobota, 20 października 2012

Sponsorowanie

Bardzo zamożny człowiek wspiera czasem finansowo wyjątkowo szacowne dzieło społeczne. Bywa, że wielkimi sumami. Niektórzy się dziwią, że aż tyle pieniędzy... Ale - myślą - stać ich na to. Warto wziąć pod uwagę, że darczyńcy oferują wsparcie nie zawsze z własnych, osobistych środków. Obdarowani mają obowiązek dociekać...? W przypadku Amber Gold: producent filmu o Lechu Wałęsie, tak samo zakon dominikanów otrzymane sumy zwrócili na konto pechowego mecenasa. Tylko - to trafiło na ludzi szlachetnie uduchowionych.
Z naszkicowanej tu, kłopotliwej sytuacji, płyną określone wnioski dla zabiegających o wsparcie finansowe i dla sponsorów.

Kondycja Premiera

Premier Donald Tusk, jak cały jego rząd, jest teraz bardziej przedsiębiorczy. Zapytany przez dziennikarza, czy to skutek korzystnych dla PiS notowań sondażowych, odpowiedział, iż jest tu związek. Indagowany, czy w tej sytuacji myśli o dymisji, zdecydowanie zaprzeczył. Oświadczył, że nie ma takiego zamiaru, czuje się dostatecznie silny. Jeśli ktoś uważa, iż jest lepszy, to on go zaprasza na bieg dziesięcio- , może piętnastokilometrowy. Ciekawe, czy kandydat wytrzyma? - zaakcentował wątpliwość szef rządu.
Dobrze, że premier nie pęka. Pozytywnie trzeba odnotować, że mówi wprost o swoich ambicjach. Bardzo rzadko można spotkać ludzi, którzy potrafią też coś szczerze powiedzieć, bez fałszywego krygowania się. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby  premier, ewentualnemu konkurentowi, zaproponował rywalizację intelektualną.

piątek, 19 października 2012

Apolityczność

W życiu publicznym, szczególnie tam, gdzie krzyżują się duże interesy, jakieś idee, do głosu dochodzi odżegnywanie się od polityki. Jest to ulubiony motyw osób ubiegających się o wysokie stanowiska. Trochę w myśl zasady, że jak poprzednicy, wyznaczani przez ich partie, nie uciekli od pewnych problemów, to teraz prawdopodobnie wszystkie wpływowe środowiska udzielą poparcia kandydatowi, którego się wyraźnie nie kojarzy z żadną partią, tym bardziej, jeśli sam kandydat też deklaruje swoją neutralność.
Ogólnie społeczeństwo ma jeszcze sporo szacunku, kredytu zaufania do liderów, "różnej maści", którzy głośno mówią, iż nie chcą mieć nic wspólnego z polityką. Takie przekonanie kandydata, na posła, premiera, szefa wielkiego przedsiębiorstwa może czasem jest i szczere, ale - obiektywnie biorąc - prawie każdy ze światlejszych obywateli nie ma co do tego wątpliwości, że dla wywalczenia intratnej synekury konieczne jest organizacyjne poparcie doświadczonego aparatu określonej partii.
Stąd zapewnienia kandydata do wysokiego urzędu, że sytuuje się ponad bieżąca krzątaniną polityczną, czy zupełnie obok niej, trzeba traktować serio tylko do pewnego progu. Jakże przeprowadzić ustawę, uchwałę bez przekonania silnych liczebnie, najbardziej wpływowych gremiów politycznych?
Poza tym - ktoś wynajduje kandydata, przekonuje go do zaryzykowania, określa gwarancje powodzenia. No, a potem..., jeśli..., w pojedynkę sukcesów się nie osiągnie. I - samo życie...

Przeprowadzka Marcina P.

Marcina P, tego od sprawy Almer Gold, z odpowiednią pompą (asystą kilku policyjnych samochodów) przewieziono z Gdańska do aresztu w Piotrkowie Trybunalskim. To miejsce bardziej bezpieczne i bardziej komfortowe (jak na warunki więzienne oczywiście). Obiekt tego typu najbardziej w Polsce nowoczesny. Cela jednoosobowa, starannie monitorowana.
Marcinowi P. należy się  przyzwoite lokum. Jest to osadzony z poziomu nie byle jakiego. Zainteresowanie społeczne jego losem - zrozumiałe.

Strajk górników

W Zagłębiu Jastrzębskim , w pięciu kopalniach , udział bierze w całodobowym strajku 23 tysiące górników. Idzie przede wszystkim o podwyżkę wynagrodzeń. W telewizji można było usłyszeć, że członkowie kierownictwa spółki  inkasują po około 80 tysięcy złotych. Górnik na ścianie zarabia tyle przez cały rok.
Węgiel przynosi nam więcej pożytków, czy więcej kłopotów? Eksport, import...  I - zima nadchodzi. Odpowiedni sezon na pertraktacje...

czwartek, 18 października 2012

Tylko uczyć?

Dyrektor Gimnazjum nr 12 w Krakowie ma kłopoty. Ktoś doniósł władzy oświatowej o błędach popełnianych w wyżej wymienionej placówce. Przedstawicielka tamtejszego Kuratorium, w wypowiedzi dla telewizji stwierdziła, że młodzież dyżurująca w szkole, podczas przerw (uczniowie, przy stoliku, u wejścia do szkoły, pilnują niezbędnego porządku, bezpieczeństwa, osobom z zewnątrz udzielają informacji, czy są dla kogoś przewodnikami po obiekcie, notują, kto z obcych wchodzi itp.).
Pani z kuratorium stwierdziła, że takie praktyki są niedopuszczalne. Młodzież w szkole ma się uczyć. A tu opuszczanie kilku lekcji. W "rozliczeniu" wychodzi, iż uczeń w ciągu roku "traci" tym sposobem raptem jeden dzień. A że to droga m.in.do wyrabiania poczucia odpowiedzialności, przyzwyczajanie do reagowania na incydenty stwarzające jakieś zagrożenie dla środowiska, teraz szkolnego, a później w miejscu zamieszkania, w społeczności lokalnej, jest jakby nieistotne, a nawet szkodliwe.
Doszło chyba do nieporozumienia, może wskutek niepełnego rozpoznania sprawy. Rzeczone gimnazjum - i jemu podobne - należy pochwalić.
Młodzi w szkole, owszem, mają się uczyć, ale przede wszystkim poddawani są procesowi wychowania, na co składa się w wielkiej mierze dydaktyka, nauczanie w ramach różnych przedmiotów i działania pozalekcyjne.

środa, 17 października 2012

W internecie zdjęcia z katastrofy

W telewizji konsternacja. Błyskawicznie rozchodzi się informacja, że w internecie dostępne są drastyczne zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej; rozpoznać można m.in. ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wiadomo, iż wyemitowanie tego dokumentu jest dziełem blogera z Rosji. Minister Radosław Sikorski podjął niezbędne działania wyjaśniające, dlaczego doszło do tak przykrego medialnego incydentu. Strona rosyjska wydała komunikat, że  zdjęcia nie pochodzą z państwowych materiałów śledczych.
W Polsce niektórzy sugerują motywy polityczne. Że może idzie o skłócenie środowisk partyjnych. Zbiegu okoliczności można się dopatrzyć. Ostre polemiki w naszym Sejmie. Inicjowanie i instrumentalne traktowanie oficjalnych debat. Znaczne zacietrzewienie  w gremiach kierowniczych partyjnych. Premier w opałach.
Uwzględniając różne czynniki sprawcze wydaje się, że trzeba ostrożnie traktować ewentualne "zasługi" zagranicy, a uważnie próbować szacować przyczyny kłopotów w naszych wewnętrznych stosunkach społeczno-politycznych. Przypadek upowszechnienia zdjęć ze wspomnianej  katastrofy samolotowej widziany w kontekście zjawisk globalnych każe do sprawy podejść z pokorą.
Nie wchodzi w rachubę nieautentyczność zdjęć? Mozliwości "fabrykowania" tutaj są przecież ogromne.Oczywiście liczą się też intencje...
Najistotniejsze chyba, żeby coraz wszechstronniej postrzegać rolę internetu. Co czynić, aby to wielkie osiągnięcie techniki było wykorzystywane tylko w celach budujących dobro.

wtorek, 16 października 2012

Profesorowie do polityki

Trudną sytuację ma poseł, który przecież został obdarzony zaufaniem wyborców, a musi uczestniczyć w podejmowaniu decyzji mało popularnych. Wtedy popada w bardziej czy mniej kłopotliwy konflikt. z rodzimym środowiskiem lokalnym albo ze środowiskiem zawodowym. Chciałby dobrze i tu, i tu, ale często jest  niemożliwe, żeby zadowolić wszystkich; tym bardziej w przypadku, gdy wynagrodzenie parlamentarne jest znacznie atrakcyjniejsze niż na wcześniejszym etacie. Szkoda by było ewentualnie wrócić na poprzednią pozycję zatrudnieniową.
W rezultacie czasem podnosi rękę bez przekonania. Podobnie zabierając głos publicznie. Widzimy, że ktoś się zmienił. Przemawia nieswoimi myślami. Po części wbrew własnej woli wtapia się w mechanizmy polityczne, administracyjne. Musi nieraz iść na kompromisy.
Powrót na zajmowane wcześniej stanowisko raczej nie wchodzi w rachubę. Nawet gdyby formalnie taka szansa istniała. Już klimat nie ten.
W najlepszej sytuacji są osoby, które wywodzą się ze środowisk akademickich, na przykład profesorowie. Ich umocowanie kadrowe jest stosunkowo mocne. W razie czego łatwiej im wrócić na etat w uniwersytecie. Dlatego, powiedzmy, doktor nawet, darzony jest wyjątkowym szacunkiem społecznym. Polemizuje się z nim ostrożniej. On sam może sobie pozwolić na szczerość i odwagę, bo ma gdzie wrócić. Trudno mu zarzucać, że dla kariery...
Ktoś mniej utytułowany lub całkiem bez tytułu, żeby ubiegać się o sejmowy fotel, musiałby być bardzo dobrym fachowcem w określonej dziedzinie, musiałby być autorytetem. Warunki, w których do sejmu czy  senatu, bądź na wysokie stanowisko administracyjne, może trafić jednostka przypadkowa, nie służą należycie dobru państwa.

poniedziałek, 15 października 2012

Aborcja

Forsowanie restrykcyjnego prawa aborcyjnego jest ingerencją w życie kobiet, naruszaniem ich wolności osobistej.To także podejmowanie decyzji za  przyszłego, małego człowieka, czy wybiera życie pełne cierpienia, czy woli fatalną egzystencję zakończyć jak to możliwe najwcześniej. Nie pytając matki o zgodę, skazuje się ją na prowadzenie domu, latami, w klimacie cierpienia, poświęceń, morderczego wysiłku ciała i bólu duszy. Podczas gdy rozwój nauki pozwala wielkiego smutku unikać poprzez odpowiednie badanie, obserwowanie płodu.
Osobom nie zachodzącym w ciążę, zagrożonym jakąś chorobą nikt nie usiłuje zabraniać korzystania ze zdobyczy medycyny. Człowiek np. w wieku dojrzałym, jeśli ma na to ochotę, może sobie odebrać życie, nie da rady go przymusić do egzystencji na tym padole. Ale człowiek dopiero co "zapoczątkowany" takiego prawa, takich możliwości jest pozbawiony.
 Może mamy do czynienia tylko z działaniem instrumentalnym, politycznym, obliczonym na pozyskanie elektoratu, wcale licznego, pozostającego pod wpływem Kościoła? A że trzymanie z tak potężnym sojusznikiem może być bardzo skuteczne, wielu przekonało się po ostatnim sejmowym głosowaniu w sprawie ustawy aborcyjnej. Nawet malutka partyjka, ale z odpowiednim błogosławieństwem, jest w stanie przejąć ster nad zbiorową, decydującą świadomością kilkuset posłów. Zapominamy, że "wiara przenosi góry". A może przenosić i górę władzy...

niedziela, 14 października 2012

Rodzina

Wszyscy są zgodni - że rodzina jest najważniejsza, że trzeba stale dbać o jej położenie bytowe i społeczne. Z faktyczną przychylnością jednak bywa różnie. Widać to m.in. po sytuacji dzieci, tej materialnej głównie. Ochoczo spieszą na pomoc rodzinie instytucje ideologiczne i religijne. A najbardziej o rodzinę troszczy się państwo. Ma ono wciąż do zrobienia w tej mierze bardzo dużo. Na pomoc rodzinie wszyscy spieszą, bo kto ma największy wpływ na rodzinę, ten ma decydujący wpływ na władze. Ten motyw jest często powtarzany, także dlatego, iż dość często we władzach następują zmiany personalne.

Opozycja

Pomaga koalicji rządzącej, jak może. Trudno mieć do niej pretensje, że politykom z pierwszej linii nie daje pospać. Głośne sprawy jedna po drugiej. Katastrofa smoleńska, debata ekonomiczna, debata o służbie zdrowia. Tematy konferencji - ważne. Zagadkowe jest jednak postępowanie szefa PiS (czy stanowisko całej tej partii?). Na debaty nie zaprosił ministrów - finansów i zdrowia. Można się w tym dopatrywać tylko braku zaufania do partnerów? Ostatecznie stosowany jest, głównie ze strony PiS, argument niewiary w pozytywne intencje panujących. A może są to przede wszystkim środki podejmowane dla komunikowania, że się istnieje politycznie? Gdybym miał radzić prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, to sugerowałbym więcej otwartości w kontaktach z wyborcami i z dziennikarzami.

czwartek, 11 października 2012

Dziennikarska dociekliwość

Zdecydowanie za bardzo natrętna. Jutro premier Donald Tusk wygłosi w Sejmie tzw. 2. "Expose", w którym przedstawi stan najważniejszych spraw kraju. Niektórzy doświadczeni dziennikarze i uchodzący za mistrzów w swoim zawodzie, domagają się na wszelkie sposoby, by już, teraz, dzisiaj, premier poinformował, o czym będzie mówił w wystąpieniu sejmowym. Szef państwa miałby najpierw, dziś, już poinformować; w pierwszej kolejności media, a jutro dopiero mieliby się tego dowiedzieć posłowie.
Oto nieodparty wniosek:  wiele paranoicznych sytuacji w środowiskach politycznych współtworzą dziennikarze. Może celowo, żeby sobie "organizować" materiał do "etatowej" obróbki.

środa, 10 października 2012

Adopcje

W Sejmie - posłowie wypowiedzieli się za utrzymaniem restrykcyjnego prawa dotyczącego aborcji. Istotną rolę odegrały głosy Platformy Obywatelskiej. Ten fakt nie dziwi. Kto z polityków, która partia  zdecyduje się popaść w niełaskę Kościoła?
W TVN 24, w programie Czarno na białym temat: adopcje.
Bezdzietne małżeństwa, na różne sposoby, starają się o maleństwa. Bywa, że matka przekazuje, intencjonalnie, swoje dziecko w obce ręce już w początkowej fazie ciąży. Albo - w pierwszych tygodniach po urodzeniu. Oficjalnie tego aktu dokonuje się nieodpłatnie. W rzeczywistości często w rachubę wchodzą pieniądze, np. dziesięć tysięcy złotych. Ładnie się komunikuje, powiedzmy - w internecie: "Oddam dziecko w dobre ręce, w zamian za opiekę podczas ciąży". Pośredniczy ośrodek adopcyjny, m.in. organizuje kursy dla przyszłych rodziców (przez rok raz w tygodniu szkolenie). Nie słychać o konfliktach na tym tle.
Wydaje się, że główną przyczyną takich dramatycznych decyzji biologicznych matek jest trudna sytuacja bytowa. Ogólnie jest ciężko młodym małżeństwom. Są to wybory świadczące chyba o poczuciu odpowiedzialności. Autorzy wspomnianego programu telewizyjnego sugerowali, iż liczą się trzy czynniki: desperacja, morale, pieniądze.
Żeby takie problemy zredukować do minimum, dobrze by pewnie było, gdyby za każdym dzieckiem, od jego pojawienia się w łonie matki, towarzyszyło godziwe państwowe zaplecze bytowo-finansowe. Bardzo kłopotliwych wątpliwości byłoby wtedy mniej.

poniedziałek, 8 października 2012

Aktualia

SPRAWA ALMER GOLD
Przyniosła tysiącom ludzi problemy finansowe osobiste. To ciemniejszy punkt. Ale ta afera przyniosła  skutki o charakterze społecznym. Prokuratura Gdańska , z własnej inicjatywy, przekazała sprawę Almer Gold Prokuraturze Łódzkiej. Jak poinformowano - dla uniknięcia domysłów, żeby prawnicy, z tego samego środowiska nie byli podejrzewani o stronniczość. Chyba posunięcie racjonalne. Trochę łagodzi klimat...

CENTRUM ZDROWIA DZIECKA
Wciąż w tarapatach finansowych. Pilnie potrzebuje 200 mln złotych. Przesuwane są terminy ważnych zabiegów. Bardzo chore maleństwa i ich rodzice przeżywają dramaty.
Słyszymy publiczne błagania kierowane do ludzi wrażliwych o pomoc finansową.  NFZ nie zapewnia albo na czas nie zapewnia drogich środków leczniczych. Widać tu wyraźnie, iż dla państwa, wiele razy, czy z reguły, ważniejszy jest szacunek do pieniądza niż do człowieka, Nawet małego dziecka.

NAGRODY NOBLA W KRYZYSIE
Ta bardzo prestiżowa nagroda też padła ofiarą kryzysu. Jej wysokość zmniejszono o 1/5. Czyżby Nobel ponosił jakąś winę za tarapaty finansowe  wielu państw?

piątek, 5 października 2012

Polityczny kopniak

Próbowano bagatelizować debatę ekonomistów organizowaną przez Prawo i Sprawiedliwość. Atmosferę podgrzewał fakt, że kilku profesorów, z najwyższej półki, zapowiedziało, iż w konferencji udziału nie wezmą.  Bardzo kulturalnie, krótko i przekonująco wyjaśniali dlaczego. Ostatecznie z około czterdziestu zaproszonych przybyło około trzydziestu specjalistów, różnego "wymiaru". Merytorycznie - zaskakujących odkryć nie zaprezentowano. Ale rzecz się odbyła.  Dość powszechnie z dezaprobatą przyjęto fakt niezaproszenia ministra finansów.
Rychło po tej debacie nastąpiło ogólne przebudzenie. PiS zapowiedziało debatę następną, o ochronie zdrowia. Bez ministra tego resortu. Debatę ekonomistów przygotowuje SLD. Zaprasza ministra finansów. PSL - żwawo o gospodarce, szczególnie wicepremier Waldemar Pawlak. Nie zasypia jak zwykle RP. Chce debatować o sprawach "obyczajowych", ale i o problemach przedsiębiorców. Zatem PiS wykonał gest pobudzający. Nie dziwota, że sondażowo ta największa partia opozycyjna prawie równa się z PO.
Koalicja rządząca sprawuje władzę w sytuacji, kiedy w dużych obszarach społeczeństwa odczuwa się przygnębienie. I ten marsz "Przebudź się, Polsko"... Cały czas nękanie katastrofą smoleńską. Zupełnie ostatnio - białe miasteczko pielęgniarek przed kancelarią premiera.
Zażarta walka o władzę. Ale przecież wśród samych swoich. W gruncie rzeczy przedstawienie dla publiczności...  W sumie wszystko jednak mieści się w granicach demokratycznej przyzwoitości.

środa, 3 października 2012

Szaleństwo

Afera. Kiedyś rok czy dwa lata temu premier Donald Tusk, na stadionie, obserwował mecz z fotela sąsiadującego z fotelem zajmowanym przez sędziego Ryszarda Milewskiego. Można domniemywać, że równocześnie się śmiali, dopingowali, okazywali radość unosząc w kierunku współobecnych dłonie. Widać to na zdjęciach. Dowód niepodważalny... Ciarki przechodzą.
Zapomnijmy, z kim kiedyś się witaliśmy, nie kryjąc pogodnej miny. Na pewno coś nielegalnego wspólnie "kręciliśmy"... Każdemu chyba można przypisać jakieś podejrzane zdjęcie... Niektórym tym bardziej, gdyż uwielbiają się fotografować w dobrym towarzystwie, najchętniej ze znakomitościami; na pamiątkę.
A przecież - zdjęcia są dokumentem, wiarygodnym, lecz wiarygodnym coraz mniej i niekoniecznie. Technicznie można z fotografiami dokonywać prawie cudów, "w każdą stronę". Czyli da się sztukę foto zastosować, wykorzystać wedle zapotrzebowania.
Więc bez przesady z zachwytami z powodu "argumentów obrazkowych". No, ale trudno się pohamować, jeśli idzie na przykład aż o premiera czy sędziego. A jeszcze, gdy nadarzy się  i chwila odpowiednia, i sprawa, że można obu naraz...

wtorek, 2 października 2012

Obudź się, Polsko

Pod takim hasłem odbyła się 29 września długo i starannie przygotowywana wielka manifestacja w obronie Telewizji  Trwam i Radia Maryja. Niektórzy mówili - w obronie wolności słowa. Głównym organizatorem był o. Tadeusz Rydzyk. Do tej inicjatywy przyłączyli się: Prawo i Sprawiedliwość, Solidarna Polska i Solidarność. Żaden z wymienionych partnerów politycznych dyrektora Radia Maryja, tylko własnymi siłami, nie zdołałby zebrać w jednym miejscu takiej masy ludzi. Występując wspólnie, przywódcy partii czuli większą siłę, do wykorzystania, ewentualnie, w trakcie zdobywania władzy nad krajem.
Owa manifestacja była ważnym wydarzeniem polityczno-religijno-społecznym. Warto odnotować postęp kulturowy przy organizowaniu tego rodzaju zgromadzeń. Było spokojnie, bez kłopotliwych ekscesów. Ilość uczestników szacowano, według różnych źródeł - na 40 tysięcy do 220 tysięcy osób. Kto będzie miał możliwość i potrafi skutecznie sterować wiernym elektoratem PiS, ten będzie blisko najwyższej władzy.

poniedziałek, 1 października 2012

Talenty w telewizji

Stacje telewizyjne faszerują odbiorców  "zadętymi" konkursami, które mają wyławiać talenty artystyczne. Są to widowiska na ogół dość ciekawe. Oczywiście przytaczam opinię subiektywną. W komisjach kwalifikacyjnych zasiadają znane publicznie autorytety i "autorytety". Te drugie, na szczęście, w mniejszości.
W składach tych znamienitych ciał, przynajmniej niektórych, przydałyby się zmiany. Wśród wspomnianych znawców sztuki - wokalnej, instrumentalnej, cyrkowej i jakiej tam jeszcze są osoby, które zachowują się chyba zbyt  samodzielnie, w znaczeniu negatywnym.
Swoimi reakcjami czasem wywołują niesmak. Nieładnie mówiąc - brakuje im dojrzałości. Potrzebne jest skorygowanie swoistych gestów "sędziowskich" albo zastąpienie "indywidualności" kimś innym. Kierownictwo programów telewizyjnych honoruje twórców, "selekcjonerów" przyzwoicie, może więc w niezbędnym zakresie ingerować... Brzmi to..., ale...