wtorek, 16 października 2012

Profesorowie do polityki

Trudną sytuację ma poseł, który przecież został obdarzony zaufaniem wyborców, a musi uczestniczyć w podejmowaniu decyzji mało popularnych. Wtedy popada w bardziej czy mniej kłopotliwy konflikt. z rodzimym środowiskiem lokalnym albo ze środowiskiem zawodowym. Chciałby dobrze i tu, i tu, ale często jest  niemożliwe, żeby zadowolić wszystkich; tym bardziej w przypadku, gdy wynagrodzenie parlamentarne jest znacznie atrakcyjniejsze niż na wcześniejszym etacie. Szkoda by było ewentualnie wrócić na poprzednią pozycję zatrudnieniową.
W rezultacie czasem podnosi rękę bez przekonania. Podobnie zabierając głos publicznie. Widzimy, że ktoś się zmienił. Przemawia nieswoimi myślami. Po części wbrew własnej woli wtapia się w mechanizmy polityczne, administracyjne. Musi nieraz iść na kompromisy.
Powrót na zajmowane wcześniej stanowisko raczej nie wchodzi w rachubę. Nawet gdyby formalnie taka szansa istniała. Już klimat nie ten.
W najlepszej sytuacji są osoby, które wywodzą się ze środowisk akademickich, na przykład profesorowie. Ich umocowanie kadrowe jest stosunkowo mocne. W razie czego łatwiej im wrócić na etat w uniwersytecie. Dlatego, powiedzmy, doktor nawet, darzony jest wyjątkowym szacunkiem społecznym. Polemizuje się z nim ostrożniej. On sam może sobie pozwolić na szczerość i odwagę, bo ma gdzie wrócić. Trudno mu zarzucać, że dla kariery...
Ktoś mniej utytułowany lub całkiem bez tytułu, żeby ubiegać się o sejmowy fotel, musiałby być bardzo dobrym fachowcem w określonej dziedzinie, musiałby być autorytetem. Warunki, w których do sejmu czy  senatu, bądź na wysokie stanowisko administracyjne, może trafić jednostka przypadkowa, nie służą należycie dobru państwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz