niedziela, 30 września 2012

Szkolne wycieczki

Coraz mniej młodzieży korzysta z wycieczek organizowanych w szkole. Ubożenie rodzin daje o sobie znać.Tylko co trzeci uczeń bierze udział w wycieczkach do odleglejszych miejsc.  Często takie wyprawy, jeżeli już są, to drogie, bo nieraz inspirowane i planowane przez rodziców bogatych. Biedniejsi, żeby w oczach swoich dzieci..., biorą niespłacalne czasem pożyczki.
Ostatnio także dorośli zażywają mniej turystyki, jakiegoś aktywnego urlopowania.  Z przyczyn - podobnych.
To spowolnienie wycieczkowego rytmu jest odbiciem ogólniejszych problemów gospodarczo-zatrudnieniowych. Taka sytuacja "zaprocentuje" wychowawczo (właściwie - antywychowawczo).

Podziel się posiłkiem

28 i 29 września prowadzona była społeczna akcja pod hasłem "Podziel się posiłkiem".. Tradycyjnie w dużych sklepach składano do specjalnych koszy artykuły spożywcze, które zostaną przeznaczone głównie na dożywianie najbiedniejszych dzieci. Szacuje się, że w Polsce codziennie głodu doświadcza około 130 tys. dzieci. To musi niepokoić.
Byłoby lepiej, gdyby na ten cel starczało środków państwowych. Lepiej by było, gdyby rodzice maleństw mieli pracę i zarobki wystarczające na podstawowe utrzymanie. Ci, co mówią: "Kiedyś, w PRL... Teraz wszystko jest, przynajmniej na półkach", mają oryginalne poczucie humoru...

piątek, 28 września 2012

Dziennikarze

I ich nie omijają problemy. Zarabiają różnie. Najskromniej ci, co bezpośrednio zbierają i opracowują materiały. Lepsze wynagrodzenia otrzymują pełniący funkcje kierownicze. Szefowie główni - wiadomo. Są wśród nich tacy, co sami także piszą materiały. Oni zarabiają dużo. Niektórzy są przepracowani. Widać to w telewizji. Sporo pytań banalnych. Wkrada się czasem prostota. Denerwująca dociekliwość. Wypełnianie czasu. Inni też zdolni, lecz bardziej wypoczęci, nie bardzo mogą sobie dorobić. Trwa walka o ograniczoną kasę redakcyjną. Wartość, atrakcyjność publikowanych materiałów nie jest taka istotna. Zrozumiałe. Jak prawie wszędzie. Nowi, oryginalni dziennikarze mogliby być niemiłą konkurencją - intelektualna i kasową. Zabieganie o autorów to prehistoria. Przemęczenie redaktorów, autorów ciągnie gazetę, program radiowy czy telewizyjny na zatracenie, ale przecież czasem, póki można, trzeba najpierw dbać o siebie. Niemal wszystko da się wytłumaczyć reklamami.

O katastrofie pod Smoleńskiem

Sprawa wciąż przyciągająca uwagę  naszego świata politycznego. Jest prawie pewne, że będą  ekshumowane ciała jeszcze czterech ofiar. W Sejmie pełno nienawistnej wymiany zdań na temat aktywności rządu względem ofiar i ich rodzin. Wydaje się, że spory będą trwać i trwać. Najnowszy pomysł: powołać specjalną komisję obywatelską, która by obiektywnie, definitywnie sprawę zakończyła.
Trudno uwierzyć, iż ustalenia jakiejkolwiek komisji usatysfakcjonują najbardziej zacietrzewionych posłów opozycji.

środa, 26 września 2012

Polityczna życzliwość

Nie bardzo mają rację ci, co krytykują PiS za ciągłe czepianie się sprawy katastrofy smoleńskiej. Platforma przez to - mówią - zmuszana jest do przemieszczania sił i czasem nie może należycie zająć się niektórymi innymi problemami kraju.
Z awantur między koalicją i opozycją idą jednak pożytki. PiS zaznacza swoją obecność na publicznej scenie, a równocześnie daje rządowi odsapnąć rozpraszając społeczne patrzenie, powiedzmy,  na bezrobocie czy inwestycje. Dzięki temu, w sumie, nasze państwo, RP, na tle innych krajów, radzi sobie owszem...

wtorek, 25 września 2012

Okruchy spraw

Gimnazjum salezjańskie w Lubinie.
Otrzęsiny nowego rocznika uczniów. Osobliwy zwyczaj. Ten konkretny. "Pocałunki" z księdzem dyrektorem. Scenki jak ze średniowiecza. Analogia do "fali" w wojsku.Oburzenie dziennikarzy. Ile w tej "awanturze" rzeczy na serio, a ile pozorów? Medialna konkurencja  dla organizowanej przez Jarosława Kaczyńskiego konferencji ekonomistów?

Katarzyna Figura o swoich udrękach domowych.
Smutne, oszczędnie cedzone zwierzenia z małżeńskich problemów. Rzecz wyreżyserowana. Detali pikantnych raczej nie było. Może i tak lepiej. Kwestia chyba konieczna do odnotowania: los dzieci w sytuacji rozpadających się małżeństw. Każdy ze zmieniających sobie życie partnerów jest w stanie sobie powiedzieć, że tu wykazuje dostatecznie dużo odpowiedzialności? (Na marginesie audycji Tomasz Lis na żywo, TVP II, 24.09.2012)

Przykra woń kryzysu.
Coraz więcej "zapachu" wyrzeczeń. Słychać, że musimy wszyscy wziąć na siebie trochę ciężaru. Autorytety z telewizora zapewne pozują. Jeżeli..., to  problemy gospodarcze boleśnie odczują rzesze ludzi najuboższych. Prorokom polityki i biznesu , praktycznie, nic się nie stanie. Wniosek: warto w młodym wieku pilnie chłonąć nauki. I ustawiać się jak najdalej od pracy społecznej...


niedziela, 23 września 2012

Protesty muzułmanów

Od kilku tygodni wrze w krajach muzułmańskich (m.in.: w Arabii Saudyjskiej, Egipcie, Jemenie, Sudanie, Tunezji). Na ulicach protestujące tłumy. Najpierw - że w USA wyprodukowany został i upubliczniony filmik szkalujący proroka Mahometa. Potem - że słynny paryski tygodnik satyryczny opublikował rysunki ośmieszające Mahometa. Ambasady amerykańskie i francuskie w około dwudziestu krajach są zagrożone zamachami i specjalnie chronione. W obu wymienionych krajach dochodzi także do demonstracji antymuzułmańskich. Media, jak się zdaje, są przeciw muzułmanom.
Rodzi się pytanie, czy dla swobody artystycznej  nawiedzonego amatora reżysera można (opłaca się?) doprowadzać do tak dużych konfliktów społecznych na tle religijnym, do ofiar w ludziach i ogromnych strat materialnych? Czy podobnymi skutkami ma owocować zupełnie niekontrolowany dowcip utalentowanego satyryka? Czytelnicy, odbiorcy informacji naprawdę gotowi  są za frywolność twórców płacić taką cenę?
Absolutna niezależność słowa nie istnieje. Granicą jest choćby dotkliwa krzywda innego człowieka. Nie jestem zwolennikiem, w tej mierze, zakazów administracyjnych. Idzie o wewnętrzną kontrolę samego twórcy.  O jego pojmowanie etyki. Jeżeli spodziewa się tragicznych skutków planowanego przezeń dzieła sztuki, powinna mu zadrżeć ręka.
Najwyższym imperatywem nie może być szukanie rozgłosu. Nie powinno też istnieć społeczne, masowe zapotrzebowanie na twórczość ekscentryczną, prowokującą wyraźnie do rozlewu krwi. Bardzo niebezpiecznym tutaj polem jest obszar religii.
Najlepszym środkiem do upowszechniania harmonii społecznej, tolerancji jest odpowiednia edukacja. W Polsce również mamy coś do zrobienia w tym zakresie. Ale to droga kosztowna, usłana niechęcią i wymagająca czasu. Pośpiech działania w tej materii jest jak najbardziej wskazany.

Dokument literackiej pasji

Sporo satysfakcji wyniosłem z lektury książki  Wincentego Zdzitowieckiego Pisanie światłem. Autor związany był z gorzowskim środowiskiem literackim. Żył w latach 1941-2007.  Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wlkp. wydała opracowanie monograficzne (160 stron, 2012 r.) poświęcone W. Zdzitowieckiemu, zawierające dość bogaty wybór jego utworów. Są to opowiadania, reportaże, wiersze, drobne formy literackie, m.in. amorałki, chwilozofijki, sanatoryjki. Pozycja zawiera też, oczywiście, wspomnienia o autorze.
Całości publikacji dopełniają: bibliografia (wcale pokaźna), indeks utworów, indeks ilustracji. Miło się czyta informacje o nagrodach, jakie autor wywalczył na konkursach literackich, np.: nagroda w Konkursie na Pamiętnik i Wspomnienia o Powojennej Historii Gorzowa (1996), nagroda "Złote Pióro" w VIII Konkursie Literackim Gubińskiego Towarzystwa Kultury (2005), I nagroda w kategorii słuchowisko radiowe w XII Ogólnopolskim Konkursie im. Zdzisława Morawskiego (Gorzów Wlkp., 2006). Pisarza, fizycznie, już wśród nas nie ma, ale duchem, poprzez karty jego utworów, żyje.
Rzecz ukazała się dzięki staraniom żony pisarza, Elżbiety Zdzitowieckiej.
Na zakończenie cytat z ostatniej strony okładki:
"Setki razy wywracał się, rozbijając sobie nos. Wtedy, powstrzymując łzy, wstawał i z uporem maniaka próbował zmusić swoje nogi do większego posłuszeństwa. W końcu przeszedł cały szpitalny korytarz. Czuł się, jakby przebiegł maraton, gdy zmęczony, przy pomocy rehabilitanta, opadł na łóżko. Jednak był nieziemsko, głupio szczęśliwy. Udało się! Dopiął swego. Pokonał samego siebie, swoje kalectwo, ból, rezygnację..."
                                                                                       (fragment opowiadania "Ścieżka")

piątek, 21 września 2012

Prawo według Jarosława Gowina

Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin znalazł się pod ostrzałem polityków i dziennikarzy. W tarapaty popadł przez dążność do zapoznania się z dokumentacją sprawy Amber Gold. Minister publicznie wyraził się, że ma w nosie literę przepisów, że bardziej go interesuje skuteczność i duch prawa.
Tym sformułowaniem wywołał burzę w elitach władzy. J. Gowin szybko przeprosił publicznie za niefortunne wyrażenie, ale i zaznaczył, że intencje wypowiedzi podtrzymuje. Oczywiście nie wszystkich zadowolił.
Jarosław Gowin  nie jest moim idolem politycznym. Cenię go jednak za inteligencję, wysoką kulturę osobistą. Chwila słabości... Każdemu może się zdarzyć; lecz i przeprosił.
Wytykanie mu, iż nie jest zawodowym prawnikiem, to zabieg niezbyt elegancki, choć niepozbawiony pewnych racji. Praca ministra jednak cechuje się takim stopniem ogólności, że... Od kwestii teoretycznych i warsztatowych ma fachowe zaplecze w resorcie; może sięgnąć do innych środowisk prawniczych.
To dobrze, że dla ministra najważniejsza jest skuteczność i duch prawa.
Można się domyślać, że docenia rolę etyki i zdrowego rozsądku na polu prawa. Czyniąc właściwy użytek z moralności i rozumu można uniknąć decyzji chybionych, można zniwelować jakąś niedoskonałość przepisów. Krańcowo rzecz ujmując - kodeksy są tworzone dla ludzi, a nie ludzie dla kodeksów.

czwartek, 20 września 2012

Opieka za pieniądze

W mediach niemal bez przerwy idą materiały o rodzicach zastępczych z Pucka, którzy przyznali się do spowodowania śmierci dwójki dzieci: 5-letniej dziewczynki  i 3-letniego chłopca. Te maleństwa zostały zabrane ich naturalnym, trawionym przez biedę rodzicom. W nowym domu miały mieć lepiej, więcej bezpieczeństwa.
Sytuacja materialna też to zapowiadała. Dwa tysiące pensji i co miesiąc tysiąc złotych na każde dziecko.
Dużo racji mają ci, co twierdzą, że gdyby wzmiankowane pieniądze przekazano (przekazywano) biologicznym rodzicom, dzieci miałyby odpowiednie warunki rozwoju. Żyłyby.. Pieniądze może by ocaliły rodzinę.
Poza tą konkretną sprawą. Jeśli już takie przyzwoite środki państwo wypłaca opiekunom maleństw, to powinno się należycie pilnować ich wydatkowania. Żeby zapobiec działaniom dewiacyjnym. Istotna jest kwestia solidności instytucji opieki społecznej, przede wszystkim Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Niektórzy mówią; gdyby sąsiedzi uważniej... Ale oni też muszą liczyć się z nieprzyjemnościami, a nawet z kłopotami natury prawnej...Na zakończenie jeszcze słowo praktyka wychowawcy o srebrnikach. Brak pieniędzy rozbija rodzinę. Zapewnienie niezbędnych złociszów rodzinę buduje.

środa, 19 września 2012

Nepotyzm upolityczniony

Mimo publicznych "biczowań" uprawianych od czasu do czasu dla totalnego potępienia odrażającego procederu, temat nepotyzmu uparcie wraca na pole powszechnej, a co najmniej medialnej, uwagi. Zawsze temu towarzyszy zdziwienie, zaskoczenie, że mogło do takiej niegodziwości dojść... Okazuje się, iż niecne praktyki kadrowe realizowali niektórzy politycy, urzędnicy z wysokiego albo najwyższego szczebla. I właściwie dobrze wszystkim z tym było, póki ktoś nie pozazdrościł lub nie spostrzegł, że coś tam... Dziennikarze tylko czekają na taki sygnał. Natychmiast głośna awantura. Po prostu - afera. Ktoś, gdzieś kogoś zatrudnił,a to jest osoba spokrewniona... Tak jakby inżynier swój był gorszy od inżyniera z zewnątrz (zakładając, że jednakowo efektywnie studiowali) ubiegającego się o to samo stanowisko... Wtedy z góry się zakłada, że szef przyjmujący pracownika o niczym innym nie myśli, tylko - jak zrujnować...
Doświadczeni pryncypałowie wiedzą, iż duży kłopot w firmie może sprawić zarówno swój jak i obcy. Szczególnie, gdy idzie o pieniądze. Podobnie jest z osiąganiem sukcesów.
Ciekawe, że "układ", w zasadzie, tylko przeszkadza ludziom z konkurencyjnego środowiska partyjnego. Nepotyzmu preferować nie należy, ale i nie trzeba demonizować jego siły destrukcyjnej. A członkowie władz, dobrze by było, gdyby zajmowali się bardziej skutecznie utrzymaniem i powiększeniem liczby miejsc pracy. Wówczas byłoby mniej kadrowej zawiści.

wtorek, 18 września 2012

Podejrzenie o nieuczciwość

O nieuczciwość względem kogo? Względem rodzin wielodzietnych i wchodzących na ścieżkę wielodzietności, młodych małżonków. Ze wszystkich stron, wszelkimi możliwymi sposobami zachęca się małżeństwa, by chciały się mieć dużo dzieci. Kraj potrzebuje... Bez tego zginiemy... Przyszłość w dłoniach rodzin z liczną dziatwą.
Nikt nie mówi ludziom młodym, a i mocno zaawansowanym małżonkom, iż wyboru trzeba dokonać samodzielnie, mądrze. Pociechy to radość, szczęście, ale i ogromne koszty. Gdy latorośli  więcej niż dwoje, troje...
W szkole, na lekcjach wychowawczych trzeba mówić (rozmawiać), odwołując się do konkretnych przykładów, wykorzystując do tego specjalnie zaproszonych gości.
Alternatywa. Albo jedno dziecko, dwoje - i wtedy własny ładny dom, służba do sprzątania, drogi samochód, znajomość obcych języków i różne inne przyjemności. Albo - dzieci dużo, czworo, siedmioro, dziesięcioro. Wtedy, często, noszenie maleństwa na rękach do żłobka czy przedszkola, czekanie na wsparcie finansowe z pomocy społecznej, szukanie bezpłatnych ubranek dla dzieci, także dla siebie jakieś ciuchy... Jedzenie skromne, też nieraz z "jałmużny". Większe dzieci do szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych mają daleko. Wśród swoich rówieśników czują się nie najlepiej, z powodu ubóstwa, którego całkiem ukryć nie da rady. Znane powszechnie tłumaczenie, że dzieci, dużo dzieci to prawdziwy skarb, wygląda na szalbierstwo.
Podejrzenie do kogo zatem adresować? Do rządu? To by było zbyt proste. O nieuczciwość względem rodzin wielodzietnych podejrzewać można społeczeństwo. Państwo, rząd też, ale - społeczeństwo. Ono przecież wybiera sobie władze państwowe, których zadaniem jest organizowanie życia kraju. Uderzmy się więc w piersi... Wobec problemu rodzin wielodzietnych jesteśmy fair...? Chyba niezupełnie.

niedziela, 16 września 2012

Pisarz

Nie każdy, kto pisze, jest już pisarzem. I nie ten jest mistrzem pióra, kto buduje oryginalne, ładne zdania i ma coś ciekawego do powiedzenia. Ciekawego dla innych przede wszystkim. Pisarz to ktoś, kto czuje wielką potrzebę pisania i przede wszystkim pisze dużo. Wielekroć więcej niż przeciętny człowiek.
Książki nie można zrobić z jednokartkowego listu. To musi być, niekoniecznie duża, ale pewna masa znaków językowych, tworząca określoną całość treściową. Także całość artystyczną, kompozycyjną. Z dużej ilości słów, tekstów można wybrać te najlepsze i stworzyć większą rzecz. Z dłuższego materiału literackiego można zrobić krótszy, taki na książkę.  Z jednej strony pięćdziesięciu się nie ułoży.
Z kilku, kilkunastu książek łatwiej wypromować tę jedną, dwie, które podobają się czytelnikom i spowodują, iż ich autor zostanie zauważony i nazwany pisarzem. Za tym może iść duży nakład, a więc i duże pieniądze.
 Pisarz jest tym większy, im większe uzyskuje nakłady i im więcej tytułów "produkuje". Przy większej liczbie utworów, większa szansa, iż jeden z nich będzie taki, że pociągnie za sobą inne "bratnie" pozycje.
Książka nienapisana, a tylko wymyślona, nie istnieje. Więc trzeba ją przenieść na papier lub do komputera. I znów - trzeba bardzo dużo znaków, tysiące. Amator literackiej sławy musi być pracowity.
Autor może dysponować mniejszym talentem, ale jeśli stoją za nim pieniądze, osiągnie widoczny sukces.Ta sama książka wydana w nakładzie 200 egzemplarzy, rozprowadzana na terenie województwa dotrze do mniejszej liczby czytelników niż wydana w innym województwie w nakładzie 2000 egzemplarzy. To jest oczywiste.
Pisarz - temat ogromny. Tu tylko dotyk...

piątek, 14 września 2012

Alkohol - kadrowiec

Nie tak rzadko przeczytać można komunikaty prasowe typu - że radny powiatu czy gminy zrzekł się mandatu samorządowego albo mu ten mandat odebrano, ponieważ podczas kontroli drogowej, okazało się, iż prowadził samochód po spożyciu alkoholu. Z takiego samego powodu ktoś przestaje być dyrektorem przedsiębiorstwa. Odbywa się to w atmosferze społecznego potępienia i kompromitacji.
Sądy wydają surowe wyroki. Sankcje zrozumiałe, gdy ktoś spożył znacząco wiele..., ale jeśli ma we krwi blisko granicy przyzwolenia, wystarczyłaby dokuczliwa grzywna (ale z uwzględnieniem majętności kierowcy), jednak nie aż taka, żeby pechowca zrujnowała. Dotkliwa kara, lecz nie druzgocąca klęska finansowa, życiowa.
Przydałaby się ostrożność przy zatrzymywaniu prawa jazdy. Liczone to mogłoby być w tygodniach, może góra - trzy miesiące. Niekiedy brak możliwości prowadzenia samochodu  przyczynia się do bankructwa firmy prowadzonej przez nieszczęśnika lub utratę pracy, wymagającej intensywnego jeżdżenia. Może ktoś to nie w pełni rozumie... Niechby tu prawo było bardziej zapobiegliwe...
To nie jest całkiem w porządku, a i ze stratą społeczną, że przez wprowadzenie sobie do organizmu minimalnie większej dawki alkoholu np. stanowisko traci zdolny burmistrz czy ceniony lekarz. Błąd się może komuś zdarzyć. Ale jeśli w rachubę nie wchodzi stała skłonność... Każdy chyba, w krytrycznej sytuacji, wolałby korzystać z opieki lekarza wyjątkowo cenionego, który czasem symbolicznie, z dna kieliszka..., niż z opieki lekarza "średniej marki", lecz  wzorowego abstynenta. Ktoś może wypić herbatę z zawartością alkoholu, nie wiedząc o tym. Prawo tutaj wymagałoby pewnego "dopieszczenia", a na razie pożytecznym byłoby - śmielej posługiwać się zdrowym rozsądkiem.

czwartek, 13 września 2012

Prawo do samobójstwa

Dopiero co, kilka dni temu zamieściłem tu wpis "Eutanazja". Poddaję w wątpliwość zakaz dokonywania eutanazji. Kojarzy się to z zadawaniem cierpienia, z sadyzmem.
Dzisiaj, kiedy byłem bliski decyzji, jakimi refleksjami podzielę się z Przyjaciółmi, z Czytelnikami, wziąłem do ręki "Gazetę Wyborczą", numer aktualny, "gorący" z czwartku. Jednocześnie ktoś z domowników zwrócił moją uwagę na ciekawy artykuł o pracy fińskich szkół.
Reportaż Katarzyny Surmiak-Domańskiej "Lekcja fińskiego" (w "Dużym Formacie") z apetytem przestudiowałem od ręki. Pełnej satysfakcji, ale i mocno pomieszanej (to nie wina Autorki) doznałem czytając końcowe zdania wspomnianej publikacji. Za K. Surmiak-Domańską cytuję fragment wypowiedzi jej rozmówczyni:
 "Wiesz, co mnie bardzo zaszokowało, gdy zaczęłam podróżować po Europie? To, że za granicą samobójstwo traktowane jest jako coś ekstremalnego. Mówi się o tym przyciszonym głosem. U nas to jeden z normalnych sposobów zakończenia życia. Są regiony, gdzie samobójstwa są jednym z najczęstszych przyczyn zgonów. Każdy z nas znał osobiście kogoś, kto popełnił samobójstwo".
Błysnęła myśl, że temat mi bliski. Sięgnąłem na półkę. Oto fragment mojej książki "Notatki z kraju szczęśliwości", rozdział "Prawo do samobójstwa":
"Kolejne moje zdziwienie. Coś niesamowitego. To, że ktoś sam sobie odbiera życie, obojętnie w jaki sposób, nie budzi u nikogo zastrzeżeń. Otoczenie taki fakt przyjmuje ze zrozumieniem, niczym każde innego rodzaju zejście z tego świata. Zawsze bliscy, przyjaciele, znajomi dociekają motywów takowej decyzji, i czy ktoś nie pomógł w akcie samobójstwa. Chociaż w tamtym społeczeństwie zbrodnia jest ogromną rzadkością. Wszak miłość rozumieją trochę inaczej niż my, a różnice majątkowe nie mają istotnego znaczenia, bo są i nie takie, by budziły zabójczą zawiść. Osoba, która sobie skróciła życie, bywa nawet podziwiana za charakter, odwagę, wrażliwość.
W Dziwlandii funkcjonują instytuty samobójstwa. Korzysta się z nich bezpłatnie. Przed ostateczną decyzją desperata prowadzone są z nim rozmowy - przy udziale psychologów, innych specjalistów. Żeby dać czas do namysłu, by była pewność, iż to osobista wola.
Przenosząc się do naszej rzeczywistości. Wygląda to na rozwiązanie zaskakujące; ale i wydaje się też całkiem racjonalne. I tak niektórych gnębi strach przed biedą, starością, ciężką chorobą. Zakazywać? Karać... Po śmierci? Sposób rozumienia przez Dziwlandów tego smutnego problemu jest dość jednoznaczny, choć to dla nas raczej niemożliwy do zaakceptowania.Twierdzą, iż wyklinanie samobójstwa to okrucieństwo. Jednostka nie ma wpływu na fakt przyjścia na świat, nie może wybrać rodziny, w której się wychowuje (albo nie wychowuje), niech chociaż ma wpływ na to, kiedy kończy swój żywot i w jaki sposób. Nikt przecież nie utrudnia, nie osądza, jeśli delikwent idzie pod pociąg lub się powiesi.Fatalnie, gdy np. lokomotywa dokładnie nie zabija i trzeba cierpieć, kalekować. Pielęgnować nadal tę obłudę  dotyczącą daru życia? Zapytać się niektórych staruszków. Nieraz śmierci oczekują jak  zbawienia".
(Stanisław Turowski, Notatki z kraju szczęśliwości, FTF Wydawnictwo Prywatne, Gubin 2011, 84 s.)

środa, 12 września 2012

Wielki strach

Niektórzy przedsiębiorcy, "ich" dziennikarze i komentatorzy, straszą, że w najbliższych miesiącach pracowników trzeba będzie zwalniać. Nie dla widzimisię. Z konieczności. Taka koniunktura.
W ten sposób, nie zawsze świadomie, pobudzają obawy zatrudnionych, czy oni właśnie nie zostaną zwolnieni. Takie myślenie skłania ich do godzenia się na różne warunki, wymogi. Pracownicy przystają więc na zatrudnienie  w dodatkowych godzinach, za tę samą płacę albo za niższą. Bywa, iż nawet sami wychodzą z takimi pomysłami. Gdy chwila refleksji...
Pracownicy niejako boją się i o swego pracodawcę. Bez nietypowych środków zaradczych przedsiębiorstwo mogłoby zbankrutować. Jak to jest w tego rodzaju sytuacjach? Czy kapitalista docenia taką ofiarność na rzecz jego firmy?

wtorek, 11 września 2012

Medaliści z paraolimpiady

Polacy bardzo ładnie zaznaczyli swój udział w igrzyskach paraolimpijskich w Londynie. Zdobyli 36 medali. Walczyli zawodnicy z około 160 krajów.
We wczorajszym programie telewizyjnym Tomasz Lis na żywo (TVP II) dość agresywnie dyskutowano na temat wyczynu sportowego osób niepełnosprawnych. W audycji uczestniczyli: Karolina Korwin-Piotrowska, Krzysztof Cegielski (były żużlowiec, obecnie na wózku) i Janusz Korwin-Mikke. J.K.Mikke, samotnie kwestionował ideę uprawiania normalnego sportu przez osoby niepełnosprawne. Swoją krytykę w tej kwestii publicznie wyraził wcześniej. Poprzednio, i we wspomnianym studio telewizyjnym swoje poglądy, bardzo radykalne, ubierał w słowa dość dalekie od szacunku i dobrego smaku.
Czynił to w okresie podsumowywania sukcesów naszych zawodników, niemal w trakcie ich serdecznego powitania w kraju. Wyrządził w ten sposób sporo krzywdy.
 Podkreśla, że takie wydawanie pieniędzy, jego, podatników...  Że dzięki osobom niepełnosprawnym niektórzy się utrzymują...
Ale przecież sam też, przy okazji... robi sobie popularność. Temu bynajmniej nie zaprzeczał.
W wielu sprawach społeczno-gospodarczych  można się zgodzić z J.K. Mikke, lecz do pewnych tematów, sytuacji odnosi się nazbyt radykalnie. optuje za światem, w którym jest miejsce przede wszystkim dla zdrowych, silnych, pięknych i bogatych.
Takiemu indywidualiście, liberałowi trzeba często przypominać, głośno, żeby inni też rozumieli, iż ze swoją oryginalną filozofią może on swobodnie funkcjonować tylko w społeczeństwie, w którym znaczącą rolę odgrywają jeszcze ludzie - ogólnie - życzliwi sobie, spokojni, zrównoważeni.

niedziela, 9 września 2012

Eutanazja

Paraolimpiada w Londynie wyzwalała różne refleksje, ale przede wszystkim optymistyczne. Wielomilionowa widownia mogła podziwiać wspaniałych, mocnych wewnętrznie ludzi, którzy się nie poddali w nieszczęściu. Mimo dokuczliwych ograniczeń fizycznych, podjęli ogromny wysiłek, wykorzystali swoje szanse do maksimum. Osiągnęli w sportowej rywalizacji poziom olimpijski. W kierunku osób zdrowych nadawali cenne sygnały, że jeśli się chce, to nawet w skrajnie trudnych warunkach można jeszcze zrobić wiele. Niekoniecznie w sporcie.
Stąd blisko do innego tematu, do eutanazji. Tu idzie też osoby niesprawne; ale - w zasadzie - poszkodowane na zdrowiu już beznadziejnie. Bardzo cierpiące, nieraz latami, zdane całkowicie na opiekę bliskich lub personelu medycznego. Ich perspektywa to nie olimpijski wyczyn, tylko kwestia przemęczenia się ileś kolejnych dni i nocy. Często z myślą - oby jak najkrócej. Niejednokrotnie do makabrycznej uciążliwości choroby dochodzą przerażająco trudne warunki mieszkaniowe, nieustający brak elementarnych pieniędzy. Dla tych ludzi, przygniecionych nieszczęściem, każda godzina jest udręczeniem. Dobija świadomość, iż bliscy, ofiarni ludzie im pomagają, ale przy tym oni również wykonują bardzo męczącą i beznadziejną pracę.
Niektórzy przewlekle chorzy mają dość cierpienia. Proszą, by pomóc im zejść z tego świata. Chcą także w ten sposób ulżyć opiekującym się nimi "aniołom" poświęcenia. Niestety, nikt takiej prośby nie może spełnić, nawet gdyby chciał pomóc skrócić cierpienie. Prawo surowo zabrania.
Samobójcy znajdują się w lepszym położeniu. Mogą decydować o swoim losie. Nikt ich karą nie straszy.
Od czasu do czasu ludzie nieobojętni głośno domagają się zalegalizowania eutanazji. Oczywiście - żeby to się odbywało w zupełnie wyjątkowych sytuacjach, przy zachowaniu odpowiednich procedur prawnych i medycznych. Przeciwnicy, "tradycjonaliści" mają dużo racji. Ich postawa zasługuje na najwyższy szacunek. Jednak chyba nie zawsze uwzględniają fakt, że jeśli przedłużają ogromne cierpienie, to ustawiają się blisko sadyzmu. Biorą udział niejako w dokonywaniu aktu przemocy.
W sprawie eutanazji potrzebna jest wyważona debata publiczna.

sobota, 8 września 2012

Piękny kraj - Polska

Prof. Grzegorz Kołodko w bardzo interesującej rozmowie z red. Grzegorzem Kajdanowiczem (TVN, Fakty po faktach) ładnie powiedział m.in. (powtarzam niedokładnie), że - Polska to mój piękny kraj, o niedokuczliwym klimacie, gdzie jest dużo mądrych, zdolnych ludzi, niezłe rolnictwo, sporo bogactw naturalnych, przyzwoite możliwości rozwoju gospodarczego.
Te słowa dodały mi skrzydeł.
.

piątek, 7 września 2012

Jarosław Kaczyński zaprasza

Niejakie zaskoczenie dla konsumentów informacji politycznych. Prezes Jarosław Kaczyński organizuje debatę ekonomistów, ekspertów, nie polityków na temat sytuacji gospodarczo-finansowej Polski. Zaprasza (na 24 września) ponad 30 osobistości, m.in.: Leszka Balcerowicza, Marka Belkę, Ryszarda Bugaja, Zytę Gilowską, Grzegorza Kołodko. Nie został zaproszony Jacek Rostowski - minister finansów.To dobry znak?Czyżby równoległy ośrodek rządowy? Ciekawie, jak profesorowie ten egzamin zdadzą.

Informowanie premiera

W związku ze skandalem wywołanym dość oryginalną działalnością spółki Amber Gold premiera Donalda Tuska dopadają liczne "gorzkości". Do końca nie wiadomo jeszcze, na ile różne "pieprzne" wieści zgodne są z prawdą.
Publicznie "oglądana" jest kwestia informowania szefa rządu o bardzo ważnych sprawach, przy wykorzystaniu korespondencji lub możliwości bezpośredniej rozmowy z naczelnym przełożonym. Kto powinien kwalifikować, które sygnały są istotne, a które - także ważne - można powierzyć urzędnikom niższej rangi? Trudno sobie też wyobrazić, że premier czyta, z reguły, całą pocztę. Oczywiście najlepiej, gdy on sam ocenia, co wymaga szczególnej uwagi. Nie tak łatwo zorganizować idealne biuro. I wycieki są raczej nieuniknione. Ale trzeba dążyć...
Teraz zamieszanie w kwestii notatki ABW informującej premiera o niebezpiecznych transakcjach spod znaku Amber Gold. Warto jednak przy tym pamiętać, że każdy człowiek, również wysoki urzędnik państwowy, ma prawo do błędu. Chyba że w grę wchodzi działanie celowe, destrukcyjne...
Zdaje się, że problem parabanków nie zależy decydująco od tej jednej notatki. Zacietrzewienie, aczkolwiek zrozumiałe, powinno jak najszybciej być zastąpione rzetelną analizą sytuacji gospodarczej kraju. A potem - wnioski na przyszłość.

czwartek, 6 września 2012

Doradcy finansowi

Różnie się nazywają. Główny ekonomista. Naczelny specjalista. Jeszcze jakoś inaczej. We wszystkich bankach podobnie. W służbowym tytule koniecznie "mocne", "dostojne" słowo, takie, żeby sugerowało zaufanie, uczciwość, kompetencje. Na łamach gazety, w telewizyjnym okienku wzmiankowany termin musi być odpowiednio nośny.
Co któryś dzień ów doradca, często ze stopniem naukowym, wysoki kapłan biznesu smutno lub pogodnie interpretuje zjawiska gospodarczo-finansowe. Przepowiada... Jeśli nie trafi, serwuje fachowe uzasadnienie. Że wina rynku bądź szeregowego konsumenta, który nie potrafi planować swoich oszczędności, wydatków. Po jego sylwetce widać, umie gospodarować swoimi finansami i je "bogacić"; ma miesięcznie kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zaleca, żeby każdą złotówkę przed wydaniem dobrze oglądać, nie kupować rzeczy, bez których można się obejść.
Nie byłoby to całkiem irracjonalne, a na pewno cieszyłoby się autentycznym zainteresowaniem odbiorców, gdyby taki główny specjalista, w telewizorze, konkretnie radził, w jaki sposób bezrobotny, względnie zarabiający psie pieniądze (np. około tysiąca miesięcznie) ma godnie utrzymać rodzinę, gdy na osobę wychodzi  300-500 zł, kiedy  komplet podręczników, przyborów szkolnych dla jednego ucznia kosztuje około 400-900 zł. A jeszcze m.in. stałe opłaty mieszkaniowe, trochę byle jakiego opału na zimę... Może podpowiedzieć  emerytowi, renciście, jak przewegetować miesiąc za około 600 zł. Pokazać choć jednego "biedasa", który sam opowie, jak w takich żebraczych warunkach (kilkusetzłotowych) da się być genialnym ekonomistą.
Kredytów - mówią spece - lepiej nie brać. Jeśli koniecznie - to z pewnych źródeł. I beznadziejna formułka: przed podpisaniem -  umowy czytać, a dokładnie to, co drobnym drukiem...

środa, 5 września 2012

Prawnicy w Sejmie

Gdy mowa o niedoskonałości prawa, o ułomności ustaw, często pojawiają się usprawiedliwienia, że w Sejmie jest za mało prawników. Nie ma kto przygotowywać projektów nowych aktów prawnych. Jak widzi to szary obywatel?
Nie bardzo można się zgodzić z narzekaniami, iż w środowisku parlamentarnym  za mało "apostołów" Temidy. Co dnia prawie fachowcy od "obracania" prawem, ci z Wiejskiej, popisują się w dysputach, programach telewizyjnych. Bywa, iż spec od prawa występuje  danego dnia w kilku audycjach. Jeśli się myśli o niektórych, bardzo aktywnych,  przychodzi wątpliwość, czy to poseł, czy publicysta?
Wydaje się, iż prawników w Sejmie jest dosyć. Poseł, posłowie (także ci bez wykształcenia prawniczego) powinni szkicować cele, składniki aktu prawnego, a nadawanie mu "funkcjonalnych" kształtów, to zadanie dla wyspecjalizowanych urzędników. W biurach parlamentarzystów to się już robi... No właśnie.
Tylko - komu naprawdę zależy na doskonałości przepisów? Procesy, niekoniecznie o zbrodnie, bywa, ciągną się latami. Sprawy wędrują po sądach różnych szczebli. Między innymi adwokatom - nie brakuje roboty. Jeśliby akty prawne były łatwiejsze do interpretowania, postępowania prokuratorskie, sądowe trwałyby krócej. Na etapie opracowywania idei projektu ustawy. potrzebna jest ogólna mądrość. Dobrze by było, gdyby każde ogniwo wymiaru sprawiedliwości, wszędzie, znajdowało miejsce dla zdrowego rozsądku. Fachowcy od prawa pełnią rolę osądzającą", ale i służebną wobec obywateli. Wyjątkowe zainteresowanie, w ostatnich tygodniach, warsztatem pracy prokuratorów, przyniesie co najmniej jeden pożytek: przyczyni się do podniesienia świadomości prawnej Polaków.

wtorek, 4 września 2012

Ludzie w systemie

Parę uwag na marginesie lektury kilku tytułów prasowych, informacji telewizyjnych, a szczególnie w związku z programem Tomasz Lis na żywo (TVP 2, 3 września). Marihuana. Za "osobiste", niewielkie ilości karać surowo, czy nie? Spór otwarty. Idzie tu o narkotyki, owszem, ale przede wszystkim o styl myślenia "ludzi publicznych", głównie polityków.
Amber Gold. Sporo emocji. Domysły co do powiązań polityczno-biznesowych. Próby wnikliwszego spojrzenia na gdańskie środowisko Platformy Obywatelskiej. Coraz bardziej konkretna personalna krytyka działania prokuratury. Konfrontowanie skuteczności prawno-karnej rządów Platformy i PiS-u.
Mówi się sporo o błędach  indywidualnych ludzi funkcyjnych. Za wcześnie operować nazwiskami.
Dość zgodnie wszyscy milczą na temat ogólniejszych warunków systemowo-społecznych umożliwiających realizowanie patologicznych inicjatyw gospodarczych, finansowych krzywdzących - w sumie - dziesiątki tysięcy skromnych obywateli. Bardzo aktualne jest pytanie o zadania państwa.

sobota, 1 września 2012

Co jeszcze?

Piotr Duda, szef Solidarności, działa śmiało i skutecznie. To prawdziwy talent trybuna. Jak pamiętamy, niedawno, z powodzeniem, obezwładnił Sejm na parę godzin. Rzecz w demokratycznym kraju - niebywała. Przed kilkoma dniami, bez ceregieli, w Stoczni, zdjął tablicę z nazwiskiem Lenina. Postąpił jak przywódca z przywódcą... Zamierza uczestniczyć, aktywnie, we wrześniowym patriotycznym marszu ulicami Warszawy. Może to związkowiec i polityk na miarę czasu?

Punkt widzenia

Andrzej Olechowski, podobnie jak Leszek Balcerowicz - obaj na świat patrzą przede wszystkim "ekonomicznie". Uważają, ze klienci Amber Gold, w zasadzie, sami sobie winni. Jeśliby dokładnie przeczytali... Wiedzieli, co podpisują. Owszem, pewna racja w tym jest, tylko... Ci uczeni mężowie w jakże innym świecie żyją. Czy bardzo martwią się położeniem kilku milionów rodaków egzystujących "na styku", bez perspektyw...? Państwo wobec wszystkich obywateli jest w porządku? Nic tu nie trzeba zmieniać?