środa, 19 września 2012

Nepotyzm upolityczniony

Mimo publicznych "biczowań" uprawianych od czasu do czasu dla totalnego potępienia odrażającego procederu, temat nepotyzmu uparcie wraca na pole powszechnej, a co najmniej medialnej, uwagi. Zawsze temu towarzyszy zdziwienie, zaskoczenie, że mogło do takiej niegodziwości dojść... Okazuje się, iż niecne praktyki kadrowe realizowali niektórzy politycy, urzędnicy z wysokiego albo najwyższego szczebla. I właściwie dobrze wszystkim z tym było, póki ktoś nie pozazdrościł lub nie spostrzegł, że coś tam... Dziennikarze tylko czekają na taki sygnał. Natychmiast głośna awantura. Po prostu - afera. Ktoś, gdzieś kogoś zatrudnił,a to jest osoba spokrewniona... Tak jakby inżynier swój był gorszy od inżyniera z zewnątrz (zakładając, że jednakowo efektywnie studiowali) ubiegającego się o to samo stanowisko... Wtedy z góry się zakłada, że szef przyjmujący pracownika o niczym innym nie myśli, tylko - jak zrujnować...
Doświadczeni pryncypałowie wiedzą, iż duży kłopot w firmie może sprawić zarówno swój jak i obcy. Szczególnie, gdy idzie o pieniądze. Podobnie jest z osiąganiem sukcesów.
Ciekawe, że "układ", w zasadzie, tylko przeszkadza ludziom z konkurencyjnego środowiska partyjnego. Nepotyzmu preferować nie należy, ale i nie trzeba demonizować jego siły destrukcyjnej. A członkowie władz, dobrze by było, gdyby zajmowali się bardziej skutecznie utrzymaniem i powiększeniem liczby miejsc pracy. Wówczas byłoby mniej kadrowej zawiści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz