niedziela, 23 września 2012

Protesty muzułmanów

Od kilku tygodni wrze w krajach muzułmańskich (m.in.: w Arabii Saudyjskiej, Egipcie, Jemenie, Sudanie, Tunezji). Na ulicach protestujące tłumy. Najpierw - że w USA wyprodukowany został i upubliczniony filmik szkalujący proroka Mahometa. Potem - że słynny paryski tygodnik satyryczny opublikował rysunki ośmieszające Mahometa. Ambasady amerykańskie i francuskie w około dwudziestu krajach są zagrożone zamachami i specjalnie chronione. W obu wymienionych krajach dochodzi także do demonstracji antymuzułmańskich. Media, jak się zdaje, są przeciw muzułmanom.
Rodzi się pytanie, czy dla swobody artystycznej  nawiedzonego amatora reżysera można (opłaca się?) doprowadzać do tak dużych konfliktów społecznych na tle religijnym, do ofiar w ludziach i ogromnych strat materialnych? Czy podobnymi skutkami ma owocować zupełnie niekontrolowany dowcip utalentowanego satyryka? Czytelnicy, odbiorcy informacji naprawdę gotowi  są za frywolność twórców płacić taką cenę?
Absolutna niezależność słowa nie istnieje. Granicą jest choćby dotkliwa krzywda innego człowieka. Nie jestem zwolennikiem, w tej mierze, zakazów administracyjnych. Idzie o wewnętrzną kontrolę samego twórcy.  O jego pojmowanie etyki. Jeżeli spodziewa się tragicznych skutków planowanego przezeń dzieła sztuki, powinna mu zadrżeć ręka.
Najwyższym imperatywem nie może być szukanie rozgłosu. Nie powinno też istnieć społeczne, masowe zapotrzebowanie na twórczość ekscentryczną, prowokującą wyraźnie do rozlewu krwi. Bardzo niebezpiecznym tutaj polem jest obszar religii.
Najlepszym środkiem do upowszechniania harmonii społecznej, tolerancji jest odpowiednia edukacja. W Polsce również mamy coś do zrobienia w tym zakresie. Ale to droga kosztowna, usłana niechęcią i wymagająca czasu. Pośpiech działania w tej materii jest jak najbardziej wskazany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz